F1: deja vu Haasa w Australii. Kolejne niedokręcone koło w samochodzie Grosjeana

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Romain Grosjean w barwach Haasa
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Romain Grosjean w barwach Haasa

Deja vu przeżyło kierownictwo Haasa podczas Grand Prix Australii. Romain Grosjean nie dojechał do mety z powodu źle dokręconego koła. To samo przytrafiło się zespołowi przed rokiem w Melbourne.

W minionym sezonie Haas przeżył dramat w Australii, po tym jak Kevin Magnussen i Romain Grosjean nie dojechali do mety z powodu źle dokręconych kół. W ten sposób ekipa straciła szansę na historyczny wynik, bo Duńczyk i Francuz znajdowali się na czwartej i piątej pozycji.

W niedzielę Magnussen wprawdzie dojechał do mety na szóstej pozycji, ale ponownie problemy z kołem dały się we znaki Grosjeanowi.

Czytaj także: Charles Leclerc ofiarą team orders w Ferrari

- Wynik Kevina jest świetny. Wiemy, że mamy mocny samochód i to się potwierdziło. W pozostałych 20 wyścigach powinien być tak samo dobry. W przypadku Romaina mamy za to deja vu. Wygląda na to, że znów źle poszedł nam pit-stop - skomentował Gunther Steiner, szef Haasa.

Włoch podkreślił, że Albert Park wydaje się być miejscem przeklętym dla jego zespołu. - W zeszłym sezonie w 20 kolejnych wyścigach nie mieliśmy problemu z pit-stopami. Przyjeżdżamy tutaj i znów historia się powtarza. Nie mamy najwidoczniej szczęścia do Australii. Jednak będziemy musieli sprawdzić co się wydarzyło. Jest za wcześnie, by mówić coś więcej - dodał.

Równie podłamany był Grosjean. - Nie wiem, co się wydarzyło. Wszystko poszło źle. Nie był to dla mnie dobry dzień - stwierdził Francuz.

Czytaj także: Pierwsze podium Hondy po latach w F1

32-latek skrytykował przy tym nowe ogumienie Pirelli. - Nowe przepisy są świetne i faktycznie dzięki zmienionej aerodynamice można jechać tuż za innym samochodem. Jednak opony tak jak były do bani, tak nadal są. Kiedy jedziesz na limicie, tracisz przyczepność. Przez to wyprzedzanie wciąż jest skomplikowane - dodał.

ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany

Komentarze (0)