F1: Charles Leclerc ofiarą team orders w Ferrari. "Nie było sensu ryzykować"

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Charles Leclerc za kierownicą Ferrari
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Charles Leclerc za kierownicą Ferrari

Wystarczył jeden wyścig, aby Charles Leclerc przekonał się, że jest kierowcą numer dwa w Ferrari. W końcówce Grand Prix Australii zespół nie pozwolił 21-latkowi na wyprzedzenie Sebastiana Vettela. - Nie było sensu ryzykować - twierdzi Mattia Binotto.

Pod koniec wyścigu o Grand Prix Australii Charles Leclerc znalazł się bardzo blisko Sebastiana Vettela, który miał problemy z samochodem i notował czasy średnio o sekundę gorsze od Monakijczyka. Mimo to, Ferrari nie pozwoliło 21-latkowi, by zaatakował czwarte miejsce.

- Pozostań za Vettelem i cofnij się na tyle, by mieć odpowiednią lukę - usłyszał Leclerc od inżyniera wyścigowego.

Czytaj także: Williams podsumował wyścig

W ten sposób byliśmy świadkami pierwszego team orders w wykonaniu Ferrari w tym sezonie. Jeszcze w lutym, przy okazji prezentacji nowego samochodu, Włosi podkreślali, że w pierwszej fazie sezonu to Vettel będzie kandydatem do walki o tytuł i na niego stawiać będzie włoska ekipa.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 102. Maciej Wisławski: Z Hołowczycem byliśmy jak ogień i woda. To był idealny duet

- Sebastian miał opony z pośredniej mieszanki. Nie miał takiej przyczepności, jakiej by oczekiwał. Został zaatakowany przez Verstappena, który go łatwo wyprzedził i postanowiliśmy wtedy, że po prostu dojedziemy do mety. Na jakieś dziesięć okrążeń przed końcem wyścigu postanowiliśmy, że nie ma sensu ryzykować i zamieniać pozycji naszych kierowców - wyjaśnił Mattia Binotto, szef Ferrari.

Włoch podkreślił, że podjęcie takiej decyzji nie było dla niego trudne. - Tak jak powiedziałem, Sebastian zarządzał swoim tempem z powodu słabej przyczepności. Miał dojechać do mety. Charles był świetny w końcówce, ale do mety było dziesięć okrążeń i ryzykowanie nie miało sensu. I tak nie walczyliśmy o pierwsze miejsce - dodał Binotto.

Leclerc miał jednak ponad 30 sekund przewagi nad szóstym Kevinem Magnussenem. Dlatego Ferrari mogło zaryzykować i ściągnąć swojego kierowcę do alei serwisowej. Założenie nowego kompletu opon pozwoliłoby mu powalczyć o najszybsze okrążenie dnia i dodatkowy punkt do klasyfikacji mistrzostw.

Czytaj także: Kubica i Gasly nie widzieli świateł na starcie

- Na tym etapie wiązało się to z ryzykiem. Ważniejsze dla nas było doprowadzenie dwóch samochodów na metę. Czasami zdarzają się wyścigi, w których nie jesteś najlepszy i wtedy po prostu masz dowieźć swoje punkty. Taki był nasz wybór w tej sytuacji - podsumował Binotto.

Komentarze (9)
5teel
17.03.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Ferrari już od poczatku kopie sobie dołek z którego potem będzie ciężko sie wydostać :) ale mi to lotto bo i tak im nie kibicuje tylko Leclerca żal:(.Niepowalczenie o ten 1 pkt za najszybsze ok Czytaj całość
avatar
Krzysztof Kałębasiak
17.03.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ja to porownuje do sprzedazy meczu. Nie ma to nic wspolnego ze sportem. Nie kibicuje Ferrari. 
DesmondMiles
17.03.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
To pokazuje tylko, że któryś z kierowców Mercedesa zgarnie tytuł po raz kolejny bo Ferrari stawia nie na tego konia od początku sezonu. 
avatar
Esfand
17.03.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Żałosna i nudna robi się ta F1. Za niedługo redbulle z toro rosso, ferrari z alfa romeo i nie wiadomo kto jeszcze też będzie mieć team orders żeby przypadkiem ktoś kogoś nie wyprzedził w WYŚCIG Czytaj całość
avatar
One_Shoot
17.03.2019
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Szkoda chlopaka , to bylo pierwsze GP . Ok moze upokorzyl by troche Niemca ale zasłużył sobie na to swoja postawa. Jezeli Ferrari od pierwszego wyscigu ma zamiar wprowadzac takie gierki , to ta Czytaj całość