Charlie Whiting zmarł niespodziewanie tuż przed Grand Prix Australii. Na Albert Park zastąpił go Michael Masi, ale był to środek zaradczy. FIA musiała bowiem działać bardzo szybko i nie miała wielkiego pola manewru.
Od śmierci Whitinga minął tydzień, a światowa federacja nadal nie znalazła nikogo na jego miejsce. Biorąc pod uwagę, że Brytyjczyk od wielu lat pełnił kilka funkcji równocześnie (dyrektor wyścigowy, starter wyścigu i delegat ds. bezpieczeństwa) zastąpienie go będzie nie lada wyzwaniem.
Czytaj także: Rusza ostatnia faza eliminacji do W Series
- Wejście w buty Charliego będzie niemożliwe. Rozmawiałem o tym z Rossem Brawnem, gdy przed wyścigiem w Australii szliśmy na wspólne zdjęcie wszystkich kierowców. On wtedy stwierdził, że właśnie dotarło do nich jak wiele w trakcie weekendu wyścigowego robił Whiting - powiedział Toto Wolff, szef Mercedesa.
ZOBACZ WIDEO Lewandowski o mentalnym podejściu reprezentacji Polski. "Musimy zagrać dwa równe mecze"
Austriak nie ukrywa, że Whiting zajmował się sprawami, o których przeciętny kibic nie ma pojęcia. - To są trywialne rzeczy, jak np. kamery umieszczone w niebezpiecznych miejscach. I wiele, wiele innych zadań. Na pewno przed nami trudne decyzje. Zastąpienie Charliego przez jedną osobą jest niemożliwe. Ktokolwiek otrzyma tę pracę, musimy okazać mu wsparcie - dodał Wolff.
Czytaj także: Human Rights Watch apeluje ws. Grand Prix Bahrajnu
Na tę chwilę nawet nie wiadomo, czy Masi będzie pełnić obowiązki Whitinga podczas kolejnych weekendów wyścigowych, dopóki FIA nie znajdzie następcy zmarłego Brytyjczyka.