Grand Prix Bahrajnu zaplanowano na 31 marca. Wyścig na torze Sakhir po raz kolejny budzi kontrowersje ze względu na sytuację polityczną w kraju. Niedawno organizacje broniące praw człowieka nalegały, by szefowie Formuły 1 wykorzystali swoją pozycję i pomogli w uwolnieniu Najaha Yusufa.
Ponieważ władze F1 nie wykonały żadnego gestu w stronę Yusufa, po raz kolejny zaapelowano w jego sprawie.
Czytaj także: Williams w fazie reorganizacji
- Organizatorzy wyścigów F1 nie powinni spoglądać na Bahrajn łaskawym okiem tylko dlatego, że organizuje on wielką imprezę i promuje się dzięki niej. Bo równocześnie władze tego kraju zwiększają represje wobec ludzi, którzy są przeciwni goszczeniu F1 - powiedział Minky Worden, dyrektor ds. inicjatyw globalnych w Human Rights Watch.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czy sportowcy sprawdzają się w polityce? "To są ogromne pieniądze"
Worden zaapelował do F1, aby punktem wyjściowym do organizacji zawodów było poszanowanie podstawowych praw człowieka w danym kraju. - Przyjęcie jasnej polityki w tym zakresie jest najlepszym sposobem na uniknięcie sytuacji, w której dochodzi do represjonowania obywateli - dodał.
Yusuf został skazany na trzy lata więzienia przez władze Bahrajnu. W 2017 roku miał on publikować w social mediach nagrania, w których potępiał obecny reżim. Krytykował też niektóre rozwiązania społeczne i był przeciwny organizacji wyścigu Formuły 1.
Czytaj także: Helmut Marko odpowiedział krytykom
Rząd Bahrajnu zaprzeczył jednak, aby Yusuf trafił do więzienia z powodu krytyki pod adresem tamtejszego wyścigu F1.
Grand Prix Bahrajnu odbywa się od 2004 roku. W sezonie 2011 zawody odwołano z powodu serii protestów, jakie przetoczyły się wówczas przez państwa na Bliskim Wschodzie. Organizatorzy uznali wówczas, że nie są w stanie zapewnić odpowiedniego bezpieczeństwa kierowcom, członkom zespołów i kibicom.