Przed rokiem w Bahrajnie Siergiej Sirotkin wykręcił 18. czas w kwalifikacjach. Lance Stroll był 20. Dwójkę kierowców Williamsa przedzielił wówczas Charles Leclerc, który debiutował w świecie Formuły 1 i zapoznawał się z niezbyt konkurencyjnym wówczas samochodem Saubera.
Dwanaście miesięcy później sytuacja zmieniła się o 180 stopni, ale jedynie w przypadku Leclerca. Monakijczyk, już w barwach Ferrari, sięgnął po pierwsze w karierze pole position. Za to Williams okopał się na dobre na dnie.
Apel Roberta Kubicy
Martwić może rosnąca strata Williamsa do czołówki. W zeszłym roku Lance Stroll kończył Q1 z czasem 1:31.503, podczas gdy najszybszy w tym fragmencie kwalifikacji Kimi Raikkonen wykręcił wynik 1:28.951. W sobotę Robert Kubica skończył czasówkę z rezultatem 1:31.799, podczas gdy Charles Leclerc zanotował czas 1:28.495.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 106. Andrzej Borowczyk o dramatycznym wypadku Kubicy: W głowie kołatały się najgorsze myśli
Strata Williamsa do czołówki wzrosła niemal dwukrotnie. To najlepiej oddaje obraz zespołu. Znajduje się on w takiej sytuacji, które patrzenie na czasy powinno być jednak sprawą drugorzędną. Kierowcy robią bowiem wszystko, aby zoptymalizować osiągi samochodu. Testują, zmieniają ustawienia i poszukują optymalnej konfiguracji.
- Jeździmy dwoma samochodami, które zachowują się kompletnie inaczej, a są tak samo ustawione - zauważył Kubica w rozmowie z dziennikarzami już w piątek, a sobota nie przyniosła przełomu pod tym względem.
Czytaj także: Lewis Hamilton wskazał przyczyny porażki
Kubica w ciągu dnia znacząco zniwelował straty do Russella. Z sekundy do ledwie 0,040 s. Jego wynik jest jednak gorszy od tego, jaki przed rokiem osiągnął w czasówce Sirotkin. To pokazuje, że Williams nadal błądzi we mgle. - Nie patrzcie w ogóle na czasy - zaapelował Kubica do dziennikarzy, a jego słowa cytuje "Motorsport Total".
- Analiza czasów jest bezsensowna w sytuacji, gdy mamy tak wiele problemów, które wpływają na osiągi samochodu i jego ogólną wydajność - dodawał.
Ciąg dalszy eksperymentów
To wszystko stawia Kubicę w trudnej sytuacji, bo nie milkną krytyczne głosy dotyczące jego powrotu do F1 po ośmioletniej przerwie. Część kibiców i ekspertów, tak jakby zapominając o obecnych problemach Williamsa, brak tempa zrzuca na kontuzję krakowianina i wieloletnią nieobecność w wyścigach. - To akurat najmniejszy problem - zauważył Kubica w sobotę.
- Musimy rozwiązać inne kwestie, które ułatwią mi życie. One sprawiają, że razem z Georgem nie jesteśmy teraz w komfortowej sytuacji. To takie błędne koło, które nie tylko wpływa na wydajność samochodu, ale też na poczucie własnej wartości - stwierdził Polak.
Dla Kubicy i Williamsa oznacza to dalsze eksperymenty. Kombinowanie z ustawieniami, aby doprowadzić do sytuacji, w której oba samochody zachowują się identycznie. Zadania nie ułatwia brak części zamiennych, bo w Bahrajnie polski kierowca nie potwierdził jednoznacznie, że jego uszkodzona podłoga w modelu FW42 została wymieniona na kompletnie nową.
Wsparcie po drugiej stronie garażu
Świadomy problemów po drugiej stronie garażu jest George Russell. On, choć dopiero debiutuje w F1, trzyma się przedsezonowej zasady. Nie chce zaciekle walczyć o 19. pozycję z Kubicą. Zamierza wspólnymi siłami pchać Williamsa do przodu.
- Jeśli spojrzymy na nasze dane, to wygląda to tak jakbyśmy prowadzili samochody z różnym pakietem aerodynamicznym, a przecież nie robimy tego. Istnieją pewne różnice, których być nie powinno - powiedział Russell w rozmowie z dziennikarzami, stając tym samym w obronie Kubicy.
Brytyjczyk zaliczył twarde lądowanie, bo na wcześniejszych etapach kariery wygrywał tytuły mistrzowskie w cuglach. W Williamsie szykował się na trudną przeprawę, ale jeszcze w Australii rysował się na jego twarzy uśmiech. To był jego debiut w F1, wycisnął maksimum z samochodu, uniknął błędów.
W Bahrajnie na twarzy Russella próżno już było szukać uśmiechu. Tak jakby problemy Williamsa się pogłębiły. - To była najgorsza sesja w tym roku. Nie osiągnęliśmy takich wyników, jakich oczekiwaliśmy. Piątek był lepszy - komentował 21-latek przed kamerami telewizyjnymi.
Czytaj także: Ferrari może mieć problem na starcie
Russell kończył piątkowe treningi z czasem 1:31.904 i to mimo sporego błędu w jednym z sektorów. Tymczasem w kwalifikacjach jego poprawa była minimalna i to mniejszej ilości paliwa w zbiorniku (1:31.759).
- W piątek popełniłem błąd. Mogłem być szybszy o jakieś 0,3-0,4 s. Jeśli weźmiemy pod uwagę ustawienia trybu pracy silnika, to wygląda na to, że w kwalifikacjach pogorszyłem się tak naprawdę o jakieś 0,5-0,7 s - tłumaczył dziennikarzom.
Gdzie tkwi problem?
Gdy Williams słabo wypadł w kwalifikacjach w Australii, a następnie nie miał aż tak kiepskiego tempa w wyścigu, to niektórzy eksperci zwracali uwagę na możliwe problemy z masą pojazdu. Taką teorię stworzył Scott Mitchell z "Autosportu". Brytyjski dziennikarz sugerował, że FW42 jest za ciężki, przez co zwłaszcza w kwalifikacjach, gdy liczył się każdy gram, kierowcy mają problemy.
Russell w Bahrajnie poszedł jednak inną drogą. Winę zrzucił na opony. - Nie znajdowały się w odpowiednim oknie roboczym. Przez to brakowało nam przyczepności, a ponieważ nie mamy dużej siły docisku, to potrzebujemy szybkiego okrążenia rozgrzewkowego. Tak, aby uzyskać odpowiednią temperaturę opon - stwierdził brytyjski kierowca.
Tymczasem w Q1 część kierowców przeszkadzała na trasie Russellowi, przez co ten nie był w stanie odpowiednio zagrzać ogumienia. - Jeśli nie doprowadzisz opon do odpowiednich warunków, to tracisz mnóstwo czasu - podsumował.