F1: Po GP Chin głośno o zgrzycie w Ferrari. O Kubicy i Williamsie zagraniczne media milczą

Getty Images / Dan Istitene / Na zdjęciu: Sebastian Vettel
Getty Images / Dan Istitene / Na zdjęciu: Sebastian Vettel

Łatwa wygrana Lewisa Hamiltona i kontrowersyjna decyzja Ferrari to główne tematy podejmowane przez zagraniczne media po GP Chin. O Robercie Kubicy i Williamsie dziennikarze już nawet nie wspominają, jakby przyzwyczaili się do ich dalekich miejsc.

Oficjalna strona Formuły 1 zachwyca się sukcesem zespołu Mercedesa. "Tego dnia Ferrari nie miało odpowiedzi na formę srebrnych strzał" - pisze Formula1.com. Dodaje, że Hamilton dopisał Szanghaj do Hungaroringu i Circuit Gilles Villeneuve na liście torów, na których zwyciężył sześciokrotnie.

"Kierowcą dnia" wybrano Alexandra Albona z Toro Rosso, który po starcie z pit lane dzięki sprytnej strategii i świetniej jeździe dojechał do mety na 10. miejscu.

"Lewis Hamilton odniósł pewne zwycięstwo w Grand Prix Chin i po raz pierwszy w 2019 roku objął prowadzenie w mistrzostwach świata. Kierowca Mercedesa na starcie wyprzedził kolegę z zespołu Valtteriego Bottasa, który startował z pole position, i od tego momentu kontrolował tysięczny wyścig Formuły 1" - pisze o niedzielnym wyścigu BBC.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 106. Andrzej Borowczyk o dramatycznym wypadku Kubicy: W głowie kołatały się najgorsze myśli

Andrew Benson, ceniony w świecie F1 ekspert, który opisuje wyścigi dla BBC, wspomina też o zgrzycie w zespole Ferrari. Włoska stajnia kazała jadącemu na trzeciej pozycji Charlesowi Leclercowi przepuścić Sebastiana Vettela na jednym z pierwszych okrążeń. Zdenerwowany Francuz stracił później czwarte miejsce na rzecz Maxa Verstappena z Red Bulla.

Czytaj także:
- Robert Kubica podsumował wyścig. "Mało jest rzeczy pozytywnych"
- Twitter o Kubicy i Williamsie w GP Chin. "Lepiej spuścić zasłonę milczenia"

"Ta decyzja była zgodna ze strategią zespołu, która faworyzuje Vettela w sytuacjach 50 na 50. Celem było rzucenie wyzwania Mercedesowi. Zamiast tego sprowokowała szereg okoliczności, przez które Verstappen pokonał Leclerca" - pisze Benson.

"Ferrari będzie musiało odpowiadać na pytania o swoje podejście do wyścigu i ogólnie o "team orders". Hamilton był jednak w Chinach daleko od takich zmartwień" - podsumowuje ekspert BBC.

Francuski dziennik "L'Equipe" na wstępie zaznacza, że tysięczne Grand Prix w historii nie było najbardziej spektakularnym. "Za plecami Mercedesa, który trzeci raz z rzędu zaliczył dublet, toczyła się wojna nerwów pomiędzy Ferrari i Verstappenem. Na początku Ferrari nie pozostawiło wątpliwości: Vettel jest liderem zespołu.
Niezadowolony z konieczności przepuszczenia kolegi Leclerc został na torze chyba zbyt długo, z czego skorzystał Verstappen. Bez wątpienia w motorhome'ie Ferrari dojdzie do burzliwej dyskusji" - uważają francuscy dziennikarze.

"Hamilton zwyciężył, Ferrari rozzłościło Leclerca" - pisze serwis internetowy telewizji Skysports. "Hamilton na starcie wyprzedził Bottasa i potem już nie oglądał się za siebie" - podkreśla. Zwraca uwagę również na kontrowersyjną decyzję Ferrari, która nie pozwoliła nawiązać walki z Mercedesami, sfrustrowała natomiast Leclerca.

"Kolejna 'doppieta' Mercedesa" - to tytuł stronie internetowej "La Gazzetta dello Sport". Włoski dziennik trafnie ocenia, że największe powody do uśmiechu po wyścigu w Szanghaju ma Hamilton, a Ferrari musi zastanowić się nad swoją strategią.

"Prawda jest jednak taka, że kontrowersje mają drugorzędne znaczenie wobec faktu, że w Chinach Ferrari nie były tak szybkie, jak Mercedesy, które wygrały w tym roku trzy wyścigi na trzy. W kontekście walki o mistrzostwo świata to poważny powód, by podnieść alarm" - uważa Giusto Ferronto z "LGdS"

Zdaniem hiszpańskiej "Marki" Hamilton odniósł w Chinach jedno z najłatwiejszych zwycięstw w swojej długiej karierze, a Vettel prawdopodobnie już teraz może zapomnieć o tytule mistrza świata. "Trzy przegrane w trzech wyścigach, tym razem Vettel znów nie był w stanie przeciwstawić się Mercedesom". Leclerca Hiszpanie nazywają pionkiem poświęconym w walce ze "srebrnymi strzałami" przez stajnię z Maranello.

"Marca" jako jedyna wspomina o Robercie Kubicy i George'u Russellu. Jednak tylko w kontekście występu swojego kierowcy, Carlosa Sainza juniora z McLarena, który w końcówce wyścigu wyprzedził obu kierowców Williamsa.

Pozostali dziennikarze o postawie stajni reprezentowanej przez polskiego kierowcę nie wspominają. Wygląda na to, że wszyscy już przyzwyczaili się do tego, że miejsce bolidów Williamsa jest na końcu stawki.

Źródło artykułu: