F1: Dmitrij Mazepin na ratunek Williamsowi. Miliarder pełen kontrowersji

Getty Images / Mikhail Klimentyev\TASS / Na zdjęciu: Dmitrij Mazepin (drugi z lewej) na spotkaniu z Władimirem Putinem
Getty Images / Mikhail Klimentyev\TASS / Na zdjęciu: Dmitrij Mazepin (drugi z lewej) na spotkaniu z Władimirem Putinem

F1 przyciąga bogate postaci, a do takich bez wątpienia należy Dmitrij Mazepin. Rosjanin chce uratować Williamsa. Miliarder dorobił się za zgodą Władimira Putina, a jego kariera biznesowa pełna jest kontrowersji.

Dmitrij Mazepin stara się pokazać, że pieniądze mogą wszystko. Chociaż jego syn Nikita nie posiada nawet superlicencji na jazdę w Formule 1, to rosyjski miliarder z myślą o nim próbuje nabyć już drugi zespół F1 w ciągu ledwie dwunastu miesięcy.

Majątek Mazepina liczony jest w miliardach dolarów, a takie postacie zawsze odnajdą się w F1. Zwłaszcza w sytuacji, w której mniejsze ekipy ledwo wiążą koniec z końcem. Dlatego też do niedawna Rosjanin współpracował z Force India i w ten sposób pojawił się w padoku F1.

Hindusom brakowało gotówki na bieżącą działalność, więc nie przeszkadzało im czerpanie z funduszy z mało wiarygodnego źródła. W zamian Nikita Mazepin otrzymywał możliwość jazdy w sesjach testowych i zyskiwał pierwsze doświadczenia za kierownicą samochodu F1.

ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany

Król nawozów

Obecnie majątek Mazepina liczony jest w miliardach dolarów, w zależności od źródeł jakim się przyjrzymy. Rosjaninowi nie brakuje zatem środków na nabycie zespołu F1 i jego późniejsze utrzymywanie. Jego kariera biznesowa jest mocno powiązana z Kremlem i Władimirem Putinem.

Mazepin swoją przygodę z biznesem zaczął od spółki Sibur, która powiązana była z Gazpromem. Został prezesem i dyrektorem generalnym kilka miesięcy po tym jak do aresztu trafił jej poprzedni szef, Jakub Gołdowskij. Za sprawą działań Mazepina Sibur miał z powrotem być w 100 proc. zależny od rosyjskiego giganta paliwowego.

Czytaj także: Batalia sądowa o Force India 

Po wypełnieniu misji w Siburze, w roku 2004 Mazepin zaczął działać w branży chemicznej, które pozostaje wierny. Robił to za pozwoleniem... Gazpromu. Niektóre źródła w Rosji twierdzą, że to właśnie ta firma pomagała mu w stopniowym przejmowaniu rynku i kolejnych spółek odpowiedzialnych za produkcję m.in. nawozów.

W roku 2007 złączył wszystkie swoje firmy pod jeden szyld - Uralchem. Sześć lat później przejął też konkurencję - Uralkali. Otrzymał na to pożyczkę z Kremla, bo państwowy bank VTB wydał mu zgodę na kredyt w wysokości aż 4,5 mld dolarów. Dlatego też tak trudno oszacować majątek 51-latka, bo znaczna część jego inwestycji finansowana jest w oparciu o kredyty.

Uzależniony od Putina

Niektóre media w Rosji zwracają uwagę na to, że Mazepin uzależniony jest od woli Władimira Putina. Nawet samo przejęcie Uralkali... miało być pomysłem rosyjskiego prezydenta. Uralkali posiadało bowiem kartel ze swoim odpowiednikiem z Białorusi, firmą Belaruskali.

Doszło jednak do konfliktu pomiędzy jej szefami i wymagał on rozwiązania na szczeblu międzynarodowym. Putin miał uznać, że jedynym sensownym pomysłem jest "reset" stosunków i zmiana właściciela. Dlatego też bank VTB tak łatwo przyznał pożyczkę Mazepinowi na zakup Uralkali.

Gdy Mazepin działał jeszcze na mniejszą skalę, był wielokrotnie oskarżany o "wrogie przejęcia". Gdy popadł w konflikt z konkurencją spod znaku Togliatti Azot, jej szef Siergiej Maklain twierdził, że Mazepin groził mu i szantażował go wszczęciem przeciwko niemu śledztwa karnego. Jedynym wyjściem dla Maklaina miało być... sprzedanie firmy Mazepinowi.

Co ciekawe, w roku 2016 sąd w Moskwie nakazał zamrozić aktywa TOAZ o wartości 2 mld dolarów. Usunął Maklaina z zarządu, wydając też jego nakaz aresztowania. Wszystko po to, by ułatwić życie Mazepinowi i przejęcie kolejnej firmy.

Mazepin niczym Stroll

Sposób działania Dmitrija Mazepina w motorsporcie można porównać do Lawrence'a Strolla, z którym Rosjanin stoczył bój o przejęcie upadającego Force India. Gdy przed rokiem firma FRP Advisory odrzuciła ofertę ze Wschodu, miliarder wpadł w szał. Skończyło się nawet pozwem sądowym, bo Mazepin twierdzi, że jego propozycja była znacznie lepsza.

Stroll senior finansował starty Lance'a w kolejnych seriach wyścigowych i wspierał Williamsa, zanim jego syn oficjalnie został kierowcą stajni z Grove. I podobnie jest w przypadku Mazepina. Gdy w tym roku Nikicie nie udało się wykupić miejsca i testów w żadnej z ekip, nabył 20-latkowi samochód Mercedesa z 2017 roku. Dzięki temu Nikita może bez przeszkód szykować się do jazdy w F1.

Problem Mazepina polega na tym, że jego syn nie może jeździć w F1. Ma ledwie 21 punktów z 40, jakie potrzeba do uzyskania superlicencji. Aby marzyć o awansie do królowej motorsportu w roku 2020, musiałby ukończyć rywalizację w Formule 2 w czołowej piątce. To mało realne, biorąc pod uwagę, że ostatnio meldował się poza dziesiątką.

Czytaj także: Nikita Mazepin pcha się do F1. Ojciec sfinansuje mu testy 

To odróżnia Mazepina od Strolla. Ten zagwarantował miejsce synowi w F1 w czasach, gdy uzyskanie superlicencji było znacznie łatwiejsze. Efekt? Miliarder może kupić zespół z myślą o synu, może to nawet być Williams, ale niekoniecznie musimy w nim zobaczyć Nikitę. Bo nie wszystko można kupić za pieniądze. Superlicencja to jeden z przykładów.

Zła wiadomość dla Kubicy

Przejęcie zespołu przez Mazepina i zdobycie superlicencji byłoby jednak fatalną wiadomością dla Roberta Kubicy. Polak ma podpisany kontrakt według formatu 1+1, a jego dalsza przyszłość w Williamsie zależy od spełnienia określonych warunków. Któryś z obecnych kierowców musiałby jednak zrobić miejsce dla Nikity Mazepina i bez wątpienia byłby to krakowianin.

Powód jest prozaiczny. Mazepin ma pieniądze, by opłacić sojusz z Mercedesem. Doprowadzić do tego, co chciał już wcześniej zrobić Stroll, a na co zgody nie wydała Claire Williams. W tej sytuacji Williams zostałby sprowadzony do roli "zespołu B", który ściśle współpracuje z Niemcami. Otrzymuje sporo części do swojej maszyny, ale w zamian oddaje jedno z miejsc w samochodzie, chociażby George'owi Russellowi.

Czytaj także: Racing Point "zespołem B" Mercedesa

To jednak melodia przyszłości, bo na razie Mazepin nie ma jeszcze ani Williamsa, ani jego syn nie posiada zgody na jazdę w F1.

Komentarze (7)
avatar
Fata
19.04.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Rosjanin chce uratować Williamsa."
Kuczera, biedny synku... zdecyduj się wreszcie!
Chce czy nie chce?
Dzisiaj pleciesz dzieciaku że Rosjanin zaprzeczył, że chce.
Przedwczoraj podobno "oferta
Czytaj całość
avatar
MartinezZz
19.04.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ehh Orlen z lotosem niech kupia wiliamsa lepiej. 
avatar
Michal Furmaniak
18.04.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W końcu Williams i tak będzie sprzedany. Kasy już nie mają. Żaden sponsor nie będzie się pakować w szambo więc,... Droga otwarta. Znając życie jak Marcepan da dobrą kaskę to Eklerka sprzeda. Sz Czytaj całość
avatar
token
18.04.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Take wlasnie name zachodzie"bojkotuje" sie Rosyjskie pieniadze.... Kmpl bzdura! Przychodzi Rusek do F1 I kupuje Soviet Jake w markecie... 
avatar
Esfand
18.04.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Za niedługo z F1 zrobią się oficjalne zawody synów miliarderów..