- Trafiłem lewym kołem w ścianę i to doprowadziło do tego, że samochód się odbił i trafił w bandy z drugiej strony. To najgorsze miejsce, by popełnić taki błąd. Był mały, ale zapłaciłem za to wysoką cenę. Tak czasem bywa - powiedział Robert Kubica przed kamerami BBC po sobotnich kwalifikacjach.
Siła uderzenia Polaka wyniosła 21G. Tymczasem zwykle w zakrętach na kierowców oddziałują siły na poziomie 0,4-0,6G. Przeciążenie na poziomie 1G jest równoznaczne z uczuciem, jakie czuje się podczas awaryjnego hamowania samochodem ze sporej prędkości.
Zgodnie z regulaminem F1, w takiej sytuacji kierowca musi przejść obowiązkowe badania w centrum medycznym. Polak trafił pod opiekę lekarzy, po których nie mieli oni żadnych zastrzeżeń, co do jego stanu zdrowia.
Czytaj także: Wraca dyskusja na temat sprawności Kubicy
- Czuję się dobrze. Wszystko jest ze mną w porządku. Centrum medyczne musiało mnie sprawdzić, bo takie są reguły. Lepiej dmuchać na zimne. Nie ma żadnego problemu - dodał Kubica w wywiadzie telewizyjnym.
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
Do wypadku Polaka doszło w Q1. Chwilę później w Q2 w tym samym miejscu rozbił się Charles Leclerc z Ferrari. - Nawet o tym nie wiedziałem. Szkoda. To miejsce, w którym płacisz sporo, jeśli popełnisz błąd. Tak jak powiedziałem - stwierdził krakowianin.
Problem Kubicy polega na tym, że już wcześniej poważny wypadek w Azerbejdżanie przytrafił się George'owi Russellowi. Brytyjczyk otrzymał zapasowe podwozie Williamsa, a zgodnie z regulaminem F1, zespół może posiadać tylko jeden rezerwowy element w trakcie Grand Prix.
Czytaj także: Russell skomentował wypadek Kubicy
- Nie wiem czy odbudujemy samochód. Musimy najpierw dostać go z powrotem do garażu. Mnie tam jeszcze nie było. Zobaczymy, co da się zrobić - podsumował Kubica.