Drogi Nikiego Laudy i Helmuta Marko zetknęły się pod koniec lat 60. Obaj zaczęli stawiać pierwsze kroki w motorsporcie w Austrii. Lauda miał więcej szczęścia i talentu. Został trzykrotnym mistrzem świata Formuły 1, podczas gdy Marko nawet nie zbliżył się do takich osiągnięć.
Obu łączyło też to, że przeżyli fatalne wypadki. Marko w swoim debiutanckim sezonie 1971 miał ogromnego pecha. Został trafiony kamieniem podczas wyścigu F1 i stracił oko. Z kolei Lauda w 1976 roku niemal spłonął w samochodzie podczas Grand Prix Niemiec.
Czytaj także: Lewis Hamilton pożegnał Nikiego Laudę
Po latach nadal pojawiali się w padoku F1, pracując jako konsultanci. Marko od pewnego czasu jest doradcą Red Bulla ds. motorsportu, Lauda zajmował stanowisko dyrektora w Mercedesie. Zdarzało im się wspólnie podróżować na wyścigi, jadać posiłki w swoim towarzystwie.
ZOBACZ WIDEO Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
- Wiedziałem, że nie jest z nim najlepiej. Mimo wszystko, gdy przychodzi informacja o śmierci, to ogromny cios. W trakcie mojej kariery Niki był moim stałym kompanem. Mieliśmy mnóstwo wspaniałych doświadczeń i akcji, czasem dość zabawnych - powiedział Marko w telewizji oe24.TV.
Marko nie potrafi się pogodzić ze śmiercią swojego przyjaciela. - To trudne. Nie ma nikogo w padoku F1, kto mógłby się do niego zbliżyć pod względem osobowości, humoru - dodał.
Austriak w zeszłym roku miał okazję widzieć się z Laudą w szpitalu i był "przerażony", gdy go zobaczył. Wierzył jednak w to, że jego dawny kompan z torów F1 pokona problemy zdrowotne, bo "nadal był pełen optymizmu i zachowywał swój charakterystyczny, mocny głos".
Co ciekawe, Marko zdradził, że jego wypadek i utrata oka doprowadziły do tego, że Lauda dostał szansę w Ferrari i zdobył z tym zespołem dwa tytuły mistrzowskie. To właśnie Marko miał bowiem przenieść się do włoskiej ekipy i miał z nią nawet podpisany kontrakt wstępny.
Czytaj także: Niki Lauda i czerwona czapka
- Najpierw Niki przejął mój kokpit w BRM, potem w Ferrari. Gdy jechaliśmy razem do Modeny, to prosił mnie, bym mu towarzyszył i pomógł w negocjacjach z Enzo Ferrari. Pomyślałem sobie wtedy "Niki dostaje wszystko po mnie, czy to sprawiedliwe?". Jednak po dłuższej analizie, ja i tak byłem poza grą. Wolałem, by Austriak dostał to miejsce, niż ktokolwiek inny - wyjaśnił Marko.
- Nie było śladu goryczy czy zazdrości w moim zachowaniu. Może na samym początku, ale potem zdałem sobie sprawę, że nie mogę zmienić przeszłości, że Niki wykorzysta swoją szansę. Od tego momentu zawsze byliśmy w kontakcie - dodał.