Jarosław Wierczuk: Pokaz jazdy Hamiltona w Monako. Brawa dla Verstappena (komentarz)

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Lewis Hamilton przed Maxem Verstappenem
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Lewis Hamilton przed Maxem Verstappenem

Monako było kolejnym smutnym weekendem w ostatnich miesiącach. Niedawno zmarł Charlie Whiting, wcześniej Sergio Marchionne, a teraz legenda Formuły 1 - Niki Lauda. W wyścigu pokaz jazdy dał za to Lewis Hamilton.

Sportowo zadziwiło Ferrari. Zadziwiło po raz kolejny i po raz kolejny niestety negatywnie. Mam na myśli oczywiście trudny do zrozumienia błąd taktyczny w kwalifikacjach decydujący o niewysyłaniu Charlesa Leclerca na finałowy przejazd w Q1.

Kierowcy przyspieszyli pod koniec sesji na tyle, iż Charles w swoim domowym Grand Prix odpadł już w pierwszej odsłonie jazdy czasowej. Błąd dziwny tym bardziej, że Sebastian Vettel swój bardzo dobry czas wykręcił właśnie w ostatnich sekundach Q1.

Czytaj także: Giovinazzi skomentował kolizję z Kubicą

Nie dziwi mnie zatem w ogóle rozgoryczenie spokojnego z natury Monakijczyka. Kierowcy naprawdę z Monako, bo przecież wielu zawodników tam mieszka, ale niewielu się w tym miejscu urodziło. Taka decyzja jest tym bardziej niezrozumiała, iż tajemnicą poliszynela jest charakter toru, który jako obiekt uliczny jest na początku weekendu często brudny, oferuje mocno ograniczoną przyczepność i nierzadko "przyspiesza" z każdą sesją, a czasem wręcz z każdą minutą.

ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!

Ponadto w Monako "przyspiesza" nie tylko tor, ale również kierowcy. Jako obiekt tradycyjnie nie tolerujący jakichkolwiek błędów Monako budzi wśród zawodników wyjątkowy respekt. Zatem progresja wykorzystania samochodu od strony czysto jeździeckiej również jest dużo wyższa niż w innych datach kalendarza F1. Coś takiego z całą pewnością nie powinno stanowić żadnego zaskoczenia dla strategów takiej ekipy jak Ferrari, którzy wręcz mieli obowiązek oceny przewidywanego polepszenia czasów okrążeń w poszczególnych sesjach.

Prawdziwym problemem jednak jest fakt, iż tego typu błędy, nieporozumienia czy pomyłki to w Ferrari już niemal tradycja. To właśnie tym, a nie czystą szybkością Włosi zaprzepaszczają szanse na realną walkę o mistrzostwo z Mercedesem. Do tego dochodzą częste, zbyt częste moim zdaniem zmiany kadrowe. To pokazuje, że mimo ogromnego budżetu sporo jest w ekipie chaosu. Same zmiany na pozycji szefów teamu odnosząc je do sytuacji choćby najbliższej konkurencji, czyli Toto Wolffa z Mercedesa i Christiana Hornera z Red Bull Racing pokazują skalę problemu.

Nie odkryję również Ameryki pisząc, że start w Monako to więcej niż połowa sukcesu. Jeżeli w trakcie wyścigu nie dzieje się nic niespodziewanego to wyprzedzanie jest mało prawdopodobne. Na torze jest po prostu za mało miejsca. Jeżeli nie zdarzy się nic niespodziewanego wyprzedzanie niemal nie istnieje. Taką niespodzianką może być np. deszcz, którego szansa podczas startu wyścigu, jeszcze na suchym torze wynosiła aż 90%.

Warto zaznaczyć, że wbrew pozorom Monako nie jest ulubionym torem Lewisa Hamiltona, jeśli popatrzeć choćby na wyniki kwalifikacji. Aktualne pole position było raptem jego drugim w karierze na tym obiekcie. Ten ważny start przebiegł dość tradycyjnie jak na aktualny sezon tzn. perfekcyjny Hamilton przed niezbyt idealnie startującym Valtterim Bottasem. Piszę niekoniecznie o błędzie fińskiego kierowcy. Po prostu w odniesieniu do idealnie startującego Lewisa Valtteri jest wolny. Był również wolniejszy od Maxa Verstappena, który jednak postanowił nie podejmować ryzyka i utrzymał trzecią pozycję.

Jednak pomimo bardzo nikłych możliwości wyprzedzania i suchych warunków pogodowych do samej mety (wbrew wcześniejszej prognozie), tegoroczny wyścig w Monako był jednym z ciekawszych Grand Prix aktualnego sezonu. Kluczowym momentem okazał się pit-stop czołówki wyścigu w trakcie fazy neutralizacji.

Red Bull w przypadku Verstappena dokonał tzw. unsafe release, wypuszczając bolid z punktu zmiany opon niemal równolegle do Bottasa. Co prawda, Max wyprzedził kierowcę Mercedesa, ale dostał za to karę 5 sekund. Błąd Red Bulla był ewidentny, a kara dość umiarkowana. Kluczowe dla wyścigu było również to jakie opony założono do bolidu Hamiltona. Była to mieszanka medium w przeciwieństwie do twardej np. Verstappena, a strategia pomimo ewidentnie wczesnego pit-stopu zakładała jazdę do samej mety.

Zespół miał świadomość, że to ambitny plan i natychmiast poinstruował Hamiltona, iż od tego momentu priorytetem jest bardzo delikatne traktowanie opon. Lewis na niektórych okrążeniach jechał o sekundę wolniej niż choćby kierowcy Williamsa, a oczywiste jest jaka jest różnica między tymi bolidami. Efektem były rekordowo małe odstępy pomiędzy kierowcami z czołówki - od Hamiltona po Bottasa.

Cała strategia Mercedesa opierała się na opisywanym wcześniej charakterze toru w Monako. Nigdzie indziej Lewis nie byłby w stanie pozwolić sobie na tak spokojną jazdę bez graniczącego z pewnością ryzyka utraty pozycji. Verstappen z kolei miał pełną świadomość, iż jedyną jego szansą na zniwelowanie skutków pięciosekundowej kary jest skuteczny atak na Hamiltona. Żaden DRS nie był mu jednak w stanie w Monako pomóc. Zapewne było to dla niego mocno frustrujące, ponieważ potencjał Red Bulla w ten weekend był naprawdę wysoki i Max bez problemu byłby w stanie odejść na kilka sekund od Lewisa.

Moim zdaniem, Verstappenowi należą się wyraźne słowa uznania. Incydent w alei serwisowej nie był przecież jego winą, a walczył zaciekle do ostatnich metrów wiedząc przecież, że np. skuteczny atak na przedostatnim okrążeniu nie zmieni jego faktycznej pozycji po doliczeniu kary. Była to więc walka wynikająca wprost z charakteru kierowcy.

Dla Lewisa ewidentnie nie był to łatwy wyścig, niemal przez cały dystans był pod presją. O stanie jego nerwowości najlepiej świadczą dialogi radiowe. Hamilton wielokrotnie podawał w wątpliwość obraną strategię, otwarcie ją krytykując i mówiąc, że nie ma szans na dowiezienie do mety zwycięstwa.

Czytaj także: Russell zadowolony ze strategii Williamsa

Jednak Mercedes bardzo rzadko popełnia błędy i tym razem udowodnił swojemu kierowcy do czego on sam jest zdolny. Stratedzy zespołu mieli świadomość, że Verstappenowi będzie bardzo trudno wyprzedzić, a tak naprawdę w momencie decyzji o założeniu opon medium byli przekonani, że za Lewisem będzie podążał Valtteri dodatkowo uniemożliwiając wszelkie ataki pozostałych kierowców. Taki dobór opon był zatem jak najbardziej przemyślany wynikający przede wszystkim z ostrożności. Po prostu Mercedes mógł sobie pozwolić na bardzo spokojną strategię biorąc pod uwagę uwarunkowania toru i własną konkurencyjność.

Jednak pomimo niekwestionowanej dominacji Monako było pierwszym wyścigiem sezonu, w którym ekipa Mercedesa nie zgarnęła kompletu punktów, chociaż brakowało do tego naprawdę niewiele.

Jarosław Wierczuk 

Komentarze (0)