Pojawienie się na torze samochodu bezpieczeństwa wiąże się w Formule 1 ze sporym ruchem w alei serwisowej. Kierowcy zjeżdżają na zmianę opon, bo wówczas straty czasowe związane z pit-stopem są znacznie mniejsze. Dlatego też Williams, podobnie jak inne zespoły, postanowił wezwać kierowcę do alei serwisowej podczas neutralizacji spowodowanej przez Charlesa Leclerca.
Zwykle jako pierwszy po nowy komplet opon w trakcie neutralizacji zjeżdża ten kierowca, który zajmuje wyższą pozycję. W przypadku Williamsa był to Robert Kubica. Jednak Brytyjczycy wezwali George'a Russella, czym kolejny raz pokazali, kto w zespole pełni rolę kierowcy numer jeden.
Czytaj także: Pirelli o kolizji Roberta Kubicy
- Myślę, że strategia z wczesnym pit-stopem zadziałała bardzo dobrze. Mogło być jeszcze lepiej. Był taki moment, że nawet myśleliśmy o zdobyciu punktów, bo była szansa, abym dojechał przed Carlosem Sainzem, który był szósty - powiedział Russell w Sky Sports po tym, jak zajął piętnastą pozycję w Grand Prix Monako.
ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem
Dla Russella to pierwszy wyścig, w którym zdołał pozostawić w tyle kilku rywali z konkurencyjnych zespołów. - Dlatego z mojej strony, jestem zadowolony. W drugiej połowie wyścigu już o nic nie walczyliśmy. Jednak nie chciałem, aby tak było. Muszę poddawać siebie sprawdzianowi i ustawiać sobie limity. Wydaje mi się jednak, że czasy osiągane przeze mnie były przyzwoite - dodał Russell.
Czytaj także: Perez mógł potrącić funkcyjnych
Dziennikarze chcieli dowiedzieć się od Russella, czy Williams osiągnął w Grand Prix Monako wynik ponad stan. - Nie chcę tak mówić. Wolę stwierdzić, że wycisnęliśmy maksimum. Wspaniałe było przejechać tyle okrążeń na limicie. W pewnym momencie inżynier powiedział mi, że jadę niemal tempem lidera. Pomyślałem sobie "do licha!". Zakładam, że kierowcy na czele mieli jakieś problemy, ale i tak jestem z tego zadowolony - wyjaśnił.