W sobotę Ferrari zepsuło kwalifikacje Charlesa Leclerca, który ruszał do wyścigu o Grand Prix Monako z piętnastej pozycji. Tak odległa pozycja startowa, połączona z brakiem możliwości wyprzedzania na torze ulicznym, miała fatalny wpływ na młodego Monakijczyka.
21-latek na początku wyścigu ryzykował i w wąskim zakręcie La Rascasse wyprzedził Romaina Grosjeana. O tym, że manewr zakończył się sukcesem decydowały milimetry. Gdy na kolejnym okrążeniu Leclerc próbował w tym samym miejscu wyprzedzić Nico Hulkenberga, doprowadził do kontaktu i otarł się o ścianę.
Czytaj także: Giovinazzi skomentował kolizję z Kubicą
- Jak dla mnie, to był incydent wyścigowy. Hulkenberg nie zostawił mi tam miejsca. Musiałem ryzykować. Na początku było fajnie, a skończyło się katastrofą. Takie jednak jest Monako. Niestety, gdy ruszasz do wyścigu z piętnastej pozycji, co nie jest naszym faktycznym miejscem w stawce, trudno wrócić na czoło stawki - skomentował w rozmowie z "Motorsportem" kierowca Ferrari.
ZOBACZ WIDEO: Rajd Dakar przenosi się do Arabii Saudyjskiej. Krzysztof Hołowczyc: Gospodarze nie będą szczędzić grosza
Jednak Hulkenberg ostro skomentował jazdę Leclerca. - Był zbyt agresywny. Wiedziałem, że jest tam za mną. Próbowałem pojechać uczciwie i zostawiłem mu tam nieco miejsca. Tak, abyśmy obaj wyszli cało z tego zakrętu. Jednak on się obrócił i lekko mnie "pocałował". Nie uderzyłem w ścianę ani nic, ale miałem przeciętą tylną oponę. To był zbyt optymistyczny manewr - ocenił kierowca Renault.
Niemiec doskonale wiedział, że Leclerc znajduje się za jego plecami i kwestią czasu jest atak kierowcy Ferrari. - Byłem tego świadom, bo inżynier mi to przekazał. Jako kierowca powinien jednak oceniać szanse na powodzenie ataku. Był niecierpliwy i najwyraźniej sfrustrowany po kwalifikacjach - dodał.
Czytaj także: Niezrozumiała strategia Williamsa w Monako
Gdy w ciasnym zakręcie Leclerc wyprzedzał Grosjeana, ten przez radio opisał jego manewr słowem "kamikaze". - Był bardzo agresywny. Gdy mnie wyprzedzał, zostawiłem mu miejsce, by nie doszło do kontaktu. Wiedziałem jednak, że ktoś inny mu tak nie odpuści. Przejechaliśmy kolejne okrążenie i to się potwierdziło. Zyskałem dzięki temu dwa miejsca - podsumował kierowca Haasa.