Fernando Alonso odszedł z Formuły 1 po sezonie 2018, a duet kierowców McLarena tworzą w tej chwili Lando Norris oraz Carlos Sainz. Celem Hiszpana było natomiast zgarnięcie potrójnej korony motorsportu. W tym celu przystąpił do Indianapolis 500 w barwach McLarena.
Tyle że Brytyjczycy nie przygotowali się najlepiej do rywalizacji w legendarnym wyścigu i Alonso nawet nie przebrnął kwalifikacji. Biorąc pod uwagę, że 37-latek zapowiedział też odejście z wyścigów długodystansowych WEC, jego dalsza przyszłość w motorsporcie pozostaje nieznana.
Czytaj także: Jacques Villeneuve ma smutne wnioski nt. F1
Zdaniem "Marki", Hiszpan ma chrapkę na kontrakt w Ferrari. Alonso miałby być zainteresowany powrotem do F1 w roku 2020 w przypadku zakończenia kariery przez Sebastiana Vettela. O tym, że Niemiec chce przedwcześnie pożegnać się z F1 zaczęto spekulować przy okazji Grand Prix Monako (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Alonso ma już na swoim koncie epizod związany z Ferrari. Hiszpan zdobywał punkty dla stajni z Maranello w latach 2010-2014, ale nie zdobył dla niej tytułu mistrzowskiego, bo natrafił na okres dominacji… Vettela w F1. Niemiec wspólnie z Red Bull Racing zdobywał tytuły mistrzowskie w sezonach 2010-2013.
Czytaj także: Łzy szczęścia Petrucciego w MotoGP
Za to Alonso dał szansę Ferrari jeszcze w roku 2014, gdy w F1 doszło do rewolucji w przepisach i wprowadzono silniki hybrydowe. Wtedy Hiszpan zdał sobie sprawę z tego, że Włosi przygotowali kiepską jednostkę napędową, która przegrywa z silnikiem Mercedesa. Dlatego postanowił przedwcześnie zerwać swój kontrakt. Otworzyło to drzwi do transferu… Vettela.
ZOBACZ WIDEO Czy Witold Bańka podałby rękę dopingowiczom? "Sportowiec złapany na dopingu to oszust"