Krytyka Formuły 1 nasiliła się po Grand Prix Francji, w którym kibice nie oglądali zbyt wielu ciekawych manewrów, a o kolejności większości kierowców zadecydowały pola startowe. Nieco więcej emocji zapewniło późniejsze Grand Prix Austrii, w którym Max Verstappen pokonał Charlesa Leclerca po fenomenalnej walce.
- Wszyscy, którzy polemizowali na ten temat powinni pamiętać o Austrii. Gdy znów zaczną narzekać, niech sobie przypomną ten wyścig - powiedział Toto Wolff na łamach "Motorsportu".
Czytaj także: Silniki elektryczne przyszłością. Czas na MotoE
Austriak porównał sytuację do zachowania Geralda Ratnera. Słynny biznesmen w 1991 roku skrytykował własne wyroby jubilerskie, co wpędziło jego firmę w ogromne kłopoty i niemal doprowadziło ją do bankructwa.
ZOBACZ WIDEO: Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku
- Nie bądźmy jak Ratner, skoro przychodzi kolejny wyścig F1 i mamy sporo emocji, mnóstwo kibiców na trybunach, kontrowersje na torze i fantastyczne ściganie - dodał Wolff.
Austriak w Austrii musiał przełknąć gorycz porażki, bo Mercedes przegrał pierwszy wyścig w tym sezonie F1. Paradoksalnie, ucieszyło to Wolffa. Ma on świadomość tego, że dominacja jednego zespołu na dłuższą metę jest szkodliwa dla F1.
Czytaj także: Silk Way Rally. Milion złotych za kilka dni zabawy
- To był dobry dzień dla F1. Widzieliśmy fantastyczne ściganie i tutaj należą się słowa podziękowania Pirelli, bo firma wytrzymała presję i dostarczyła nam opony, dzięki którym można jechać na limicie od początku do końca. W zeszłym roku mieliśmy z ogumieniem różne problemy. Teraz tego nie ma. Dlatego zabawne jest to, że ci najgłośniej krytykujący opony znaleźli się na czele stawki - podsumował Wolff.