Honda dołączyła do F1 w sezonie 2015 po kilku latach nieobecności, najpierw współpracując z McLarenem, a obecnie z Red Bull Racing i Toro Rosso. Celem japońskiego producenta jest wprowadzenie do Formuły 1 kierowców z kraju kwitnącej wiśni. W tej chwili próżno bowiem szukać Japończyka w stawce.
Problem w tym, że w niższych seriach brakuje kierowców z Japonii, którzy mieliby dość talentu, a posiadali przy tym superlicencję, która jest niezbędna do startów w F1. Stosowne pozwolenie ma za to 31-letni Naoki Yamamoto, który z sukcesami ściga się w japońskiej Super Formule.
Czytaj także: Hulkenberg do Haasa, Ocon do Renault. Brakuje miejsca dla Kubicy
Zdaniem "Motorsportu", Yamamoto jeszcze w tym roku ma otrzymać szansę występu w kilku piątkowych treningach za kierownicą Toro Rosso i Red Bull Racing. Honda zapewniła sobie taką możliwość podpisując umowę na dostarczanie silników z tymi zespołami.
ZOBACZ WIDEO: Niezręczne pytanie o przyszłość Roberta Kubicy. Obok siedział sponsor
Sytuacja jest o tyle ciekawa, że Japończyk ma już 31 lat i w ostatnim okresie nikt tak późno nie debiutował za kierownicą F1. Co więcej, Yamamoto nigdy nie ścigał się poza granicami Azji. W tej sytuacji trudno oczekiwać, aby był kandydatem do jazdy w F1 w sezonie 2020 czy też nawet późniejszym okresie.
Najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym Yamamoto swój pierwszy występ zaliczy w barwach Toro Rosso przy okazji Grand Prix Japonii, bo doskonale zna tor Suzuka. Dodatkowo japoński kierowca byłby magnesem na miejscowych kibiców.
Czytaj także: Red Bull nie prowadzi rozmów z Vettelem
Ostatnim Japończykiem w F1 był Kamui Kobayashi, który ścigał się w sezonie 2014 w Caterhamie. W królowej motorsportu oglądaliśmy też m.in. Kazukiego Nakajimę czy Takumę Sato.