F1: wyjść z cienia ojca. Formuła 1 w Niemczech potrzebuje Micka Schumachera

Kariera Micka Schumachera wyhamowała. Słabe wyniki w F2 sprawiają, że w tej chwili nikt nie mówi o szybkim awansie Niemca do F1. To zła wiadomość dla Formuły 1 w Niemczech, bo kraj tęskni za "Schumacheromanią".

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Mick Schumacher Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Mick Schumacher
W zeszłym roku Mick Schumacher zdobył tytuł mistrzowski w europejskiej Formule 3. Dobrze zaczął punktować dopiero w drugiej części sezonu, a jego nagła metamorfoza sprawiła, że niektórzy widzieli go w Formule 1. Bardzo szybko Niemca łączono z Alfą Romeo czy Toro Rosso.

20-latek wybrał naturalną ścieżkę rozwoju, nie patrząc na swoje nazwisko i ekscytację jakie ono wywołuje. Postawił na starty w Formule 2, ostatni przystanek przed F1. Tyle że jego wyniki pozostawiają sporo do życzenia. Mick zajmuje w tej chwili 14. miejsce w klasyfikacji generalnej F2.

Syn Michaela Schumachera zapewne kolejny sezon spędzi w tej klasie, o awansie do F1 nie może być mowy przy takich wynikach. To nie jest najlepsza wiadomość dla niemieckich fanów. Bo kraj lada moment straci miejsce w kalendarzu F1, a Schumacher był i jest jedyną nadzieją na wyjście z kryzysu.

ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu

F1 w Niemczech potrzebuje Schumachera

Kierowcy z Niemiec w ostatnich latach sięgali po tytuły mistrzowskie. Sebastian Vettel panował w F1 w latach 2010-2013, Nico Rosberg został mistrzem świata w sezonie 2016. Jednak żaden z nich nie wywołał takiej ekscytacji i zainteresowania motorsportem jak Michael Schumacher. Gdy "Schumi" triumfował w barwach Ferrari, przed telewizorami zasiadały miliony widzów.

- To normalne, że największe zainteresowanie F1 w moim kraju było wtedy, gdy zaczął wygrywać niemiecki kierowca. Bycie tym pierwszym to zawsze wyjątkowa rola. Schumacher był pierwszym mistrzem z Niemiec. Został więc ulubieńcem tłumów - wyjaśniał Vettel na konferencji prasowej przed Grand Prix Niemiec (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Obecnie realia w Niemczech są takie, że Hockenheim podczas weekendu Grand Prix świeci pustkami. Wyścig F1 przynosi straty organizatorom. Nieprzypadkowo niemiecka runda była bliska pożegnania się z mistrzostwami już przed rokiem. Sytuację uratował Mercedes, który wyłożył własne pieniądze i uczynił z Grand Prix Niemiec miejsce, w którym w roku 2019 świętuje 125-lecie motorsportu.

Mercedes uratował Grand Prix Niemiec raz i starczy. W roku 2020 wyścigu najpewniej nie będzie w kalendarzu F1, bo ktoś musi zrobić miejsce Holandii i Wietnamowi. Promotorzy liczą, że wszystko zmieni się wraz z rozwojem kariery Micka Schumachera, że 20-latek przypomni Niemcom dawne czasy i sukcesy ojca.

Schumacher musi wyjść z cienia ojca

Aby wzbudzić większe zainteresowanie F1 w Niemczech, promotorzy wyścigu na Hockenheim próbowali zapewnić sobie organizację F2 przy okazji weekendu wyścigowego. Mieli bowiem nadzieję, że fani przyjdą oglądać i wspierać Schumachera. To się nie udało, więc wymyślono coś innego. 20-latek odbył demonstracyjne przejazdy modelem F2004, czyli ostatnim, za kierownicą którego jego ojciec święcił tytuł mistrzowski w F1.

- F2004 to symbol świetnych czasów F1 w Niemczech. Wyobrażam sobie, że kibice będą mieć przebłyski pamięci z tamtych chwil - przekazywał Schumacher w specjalnym komunikacie, gdy ogłaszano go jedną z atrakcji weekendu.

Dobre wyniki w F3 oraz głośne nazwisko sprawiły, że jeszcze zimą o Schumachera walczyły czołowe ekipy F1 - Mercedes oraz Ferrari. Niemiec wybrał program juniorski włoskiej firmy, tłumaczący to emocjonalnym przywiązaniem do czerwonych barw. Wprawdzie jego ojciec w przeszłości też reprezentował Mercedesa, ale legendą F1 stał się za sprawą Ferrari.

Czytaj także: Robert Kubica chce powrotu tankowania do F1

Ferrari umożliwiło Schumacherowi odbycie testów F1 na początku roku. Gdy w maju organizowano kolejne w Barcelonie, niemiecki kierowca dostał wolne. Tłumaczono to wtedy nadmierną presją, z jaką musi się mierzyć młody "Schumi". Włosi uznali, że ważniejsze dla niego jest robienie postępów w F2 i nie można zaburzać jego startów w tej serii.

Przykłady Sainza i Verstappena

Słowo "presja" będzie jednak nieustannie towarzyszyć Schumacherowi. Gdy w zeszłym roku w Formule 3 zaczął seryjnie wygrywać, Dan Ticktum oskarżał go o oszustwa i twierdził, że pomaga mu głośne nazwisko. Będzie ono jego przywilejem, ale też przekleństwem przez całą karierę.

W F1 mamy w tej chwili dwóch kierowców, których ojcowie przed laty próbowali sił w motorsporcie na najwyższym poziomie. To Max Verstappen oraz Carlos Sainz. Ojciec Holendra ścigał się w F1, ale nigdy nie był czołową postacią tej dyscypliny. Ograniczył się do ledwie kilku podiów i częściej nie kończył wyścigów, niż dojeżdżał do mety.

Dlatego Verstappen junior nie miał najmniejszych problemów z presją. Okazało się, że syn otrzymał większy talent do ścigania. - Nie mam z tym problemów - przyznawał Jos Verstappen w "The Telegraph". Wprawdzie jego syn nie ma jeszcze tytułu mistrzowskiego na swoim koncie, ale wygrał już sześć wyścigów w F1, choć nie dysponuje topowym samochodem. Holender wcześniej czy później zostanie mistrzem świata F1.

Co innego Sainz. Jego ojciec jest żywą legendą WRC, gdzie zdobywał tytuły mistrzowskie oraz Rajdu Dakar, który wygrywał dwukrotnie. On musiał zmierzyć się z oczekiwaniami tłumu, wytrzymać porównania do ojca. Tyle że znów - miał łatwiej niż młody Schumacher. Wyników z F1 nie da się przełożyć w żaden sposób na rajdy.

Czytaj także: Haas postawił ultimatum sponsorowi

- Wiem, co czuje Mick. Miałem to samo, gdy byłem dzieckiem i jeździłem w gokartach. Czułem na sobie wzrok innych ludzi. Wiem, że analizowano moje wyniki, że skupiano się na mnie. W końcu byłem synem mistrza WRC - mówił w kwietniu "Motorsportowi" kierowca z Hiszpanii.

Sam Schumacher nie widzi problemu w tym, że jest porównywany do ojca. - To mój idol. Nauczył mnie wszystkiego - opowiadał przed rokiem w BBC.

Sainz zwraca uwagę na to, że dzieci słynnych kierowców mają gorzej w motorsporcie. - Czasem dzieci zachowują się podle. Miałem wrażenie, że czasem wyznawały zasadę "chcę pokonać za wszelką cenę Sainza, bo może jego ojciec na mnie zwróci uwagę". Nie lubiłem czegoś takiego. Wtedy ojciec sprzedał mi poradę, bym sam zaczął gryźć rywali, bym reagował agresywnie na takie zachowania. Wcześniej nawet nie zdawałem sobie sprawę, że może jestem zbyt miły na torze - wytłumaczył Sainz.

Michael Schumacher w trakcie swojej kariery w F1 zdobył siedem tytułów mistrza świata, co jest rekordem wszech czasów. Wygrał 91 wyścigów, zdobył 68 pole position. Gdy debiutował w F1 w roku 1991 miał 22 lata. Pierwszy tytuł mistrzowski zdobył trzy lata później. Mick Schumacher ma 20 lat i jeszcze nieco czasu, by spróbować wyjść z cienia ojca.

Czy Mick Schumacher nawiąże swoimi osiągnięciami do sukcesów ojca?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×