W Grand Prix Azerbejdżanu Robert Kubica ruszał do wyścigu z pit-lane, ale Williams wypuścił swojego kierowcę z garażu o 10 minut za wcześnie. Polski kierowca otrzymał za to karę przejazdu przez aleję serwisową, co pozbawiło go szans na walkę z rywalami. Jak do tej pory, była to największa kompromitacja w obecnym sezonie F1.
W Grand Prix Włoch "osiągnięcie" Williamsa przebiła Alfa Romeo. Kimi Raikkonen również ruszał do wyścigu z pit-lane, po tym jak wymieniono u niego silnik i skrzynię biegów. Tyle że 39-latkowi założono opony ze złej mieszanki.
Czytaj także: Robert Kubica świetnym ambasadorem Polski
Szwajcarsko-włoski zespół myślał, że skoro Raikkonen został karnie zmuszony do startu z pit-lane, to może dobrowolnie wybrać opony. Dlatego założono Finowi pośrednią mieszankę. Tymczasem zgodnie z regulaminem, kierowca Alfy Romeo powinien ruszać do wyścigu na miękkim ogumieniu, bo na takim uzyskał najlepszy czas w Q2 i awansował do Q3.
Zasada dotycząca opon nie ma zastosowania jedynie w przypadku wymiany podwozia w samochodzie kierowcy, a do tego u Raikkonena nie doszło. Alfa Romeo wykazała się zatem nieznajomością regulaminu. Kara stop and go, czyli konieczność zatrzymania się na 10 sekund w alei serwisowej pozbawiła Raikkonena szans na dobry wynik na Monzy.
Czytaj także: Kubica mógł wyjechać na tor bez koła
- To był gówniany weekend. Najpierw popełniłem błąd w kwalifikacjach i miałem wypadek, przez co musieliśmy zmienić skrzynię biegów. Potem postanowiliśmy wymienić też silnik. Start z końca stawki na złych oponach poskutkował karą i to przekreśliło moje szanse na dobry wynik. Nie mogę się doczekać Grand Prix Singapuru, bo gorzej już być nie może - podsumował Raikkonen wydarzenia z Monzy w oficjalnym komunikacie Alfy Romeo.
ZOBACZ WIDEO Mistrzostwa Europy siatkarek. Malwina Smarzek-Godek: Chciałoby się więcej. Nie cieszymy się z czwartego miejsca