Toto Wolff ma polskie korzenie, bo jego matka pochodzi spod Częstochowy. Szef Mercedesa doskonale rozumie też nasz język, choć w trakcie oficjalnych wywiadów z dziennikarzami z Polski woli używać języka angielskiego.
Jak się okazuje, Wolff czerpie też z naszej historii, a obowiązujący system komunikacji w Mercedesie porównał do tego, co działo się podczas katastrofy smoleńskiej.
Czytaj także: Spory ból głowy szefa Haasa
- Stworzyliśmy bardzo zdyscyplinowany protokół radiowy. Jesteśmy jak dwójka pilotów w trakcie nagłego wypadku. Czy pamiętacie incydent z udziałem polskiego prezydenta podczas lądowania we mgle w Rosji? Tam szef polskiego lotnictwa interweniował i wpływał na decyzje pilotów - powiedział w "La Gazetta dello Sport" szef niemieckiego zespołu.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Marta Walczykiewicz: Kajakarstwo to sport dla twardzieli
Wolff podkreślił, że katastrofa smoleńska jest dowodem na to, że szefowie czasem nie powinni wtrącać się w pracę swoich podwładnych. Dlatego on daje Lewisowi Hamiltonowi i Valtteriemu Bottasowi swobodę podczas wyścigów F1.
- Nie chcę tego robić. To kapitan dowodzi samolotem i za niego odpowiada, tak samo jest z kierowcami. Mam możliwość wydawania poleceń i wystarczy, że powiedziałbym przez radio "instrukcja jest taka i taka". Jednak zrobiłem to tylko raz. W roku 2017 na Węgrzech pozwoliłem Hamiltonowi wyprzedzić Bottasa, aby mógł atakować Raikkonena. Nakazałem mu jednak oddać pozycję, jeśli jego ataki nie dadzą efektów - dodał szef Mercedesa.
Czytaj także: George Russell nie chce się załamywać
Póki co, metody pracy Wolffa są bardzo skuteczne. Odkąd Austriak zarządza ekipą z Brackley, pozostaje ona niepokonana w F1. Mercedes od roku 2014 zdobywał wszystkie tytuły mistrzowskie w klasyfikacji kierowców i konstruktów. W obecnym sezonie Niemcy kroczą po szóste mistrzostwo z rzędu, a Hamilton po szóste w karierze.