Zaraz po starcie wyścigu F1 o GP Meksyku byliśmy świadkami ostrej walki między Sebastianem Vettelem a Lewisem Hamiltonem. Brytyjczyk miał zastrzeżenia do rywala o ostrą jazdę, bo Niemiec wypchnął go poza tor. - Mogło dojść do wielkiej tragedii - komentował Hamilton (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Kierowca Ferrari przyznał jednak, że nie widział Hamiltona i nawet nie wiedział, że ten znajduje się po jego lewej stronie. - Myślę, że zjawisko martwego punktu jest tak stare jak lusterka. Dlatego nie wiem, czy możemy coś z tym zrobić - powiedział Vettel, cytowany przez "Motorsport".
Czytaj także: Jaka przyszłość Roberta Kubicy?
Były mistrz świata F1 zwrócił jednak uwagę na to, że problem jest coraz poważniejszy. W tej chwili lusterka są bowiem tak małe, że spora część wypadków to konsekwencja tego, że kierowca jadący z przodu nawet nie wiedział o możliwym zagrożeniu.
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"
- Na pierwszym okrążeniu wielu z nas musi zgadywać, gdzie są inni kierowcy. Zwłaszcza jeśli wjeżdżasz w zakręty. Czasem coś widzimy, czasem nie. Myślę, że każdy chce dać z siebie wszystko, ale też mamy świadomość tego, że nie warto przegrać wyścig już w pierwszym zakręcie - dodał Vettel.
Czytaj także: Ferrari czeka na protest rywali ws. silnika
Niemiec podkreślił, że wyjaśnił już sobie zajście z Hamiltonem. - Nie widziałem go. Przysięgam. Podszedł do mnie po wyścigu i zapytał o to, ale wypychanie poza tor nie było celowe z mojej strony. Chciałem po prostu znaleźć się w strudze powietrza za Leclercem, stąd zjeżdżałem do lewej strony toru. Dopiero w końcowym etapie zobaczyłem Lewisa - podsumował Vettel.