F1: Robert Kubica rozchwytywany na rynku. Idealny rezerwowy ze wsparciem finansowym

Jeśli popatrzymy na nazwiska rezerwowych w F1, to próżno szukać wśród nich kierowcy, który miałby na swoim koncie wygraną w wyścigu. Dlatego Robert Kubica budzi takie zainteresowanie na rynku. Większość ekip chciałaby go u siebie.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Robert Kubica Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica
Nicholas Latifi, Pietro Fittipaldi, Marcus Ericsson, Sebastien Buemi, Siergiej Sirotkin, Esteban Ocon - to nazwiska obecnych kierowców rezerwowych w F1. Z tego grona pozytywnie wyróżnili się jedynie Buemi oraz Ocon.

Szwajcar zbyt szybko został skreślony przez Formułę 1, ale odniósł sukcesy w wyścigach długodystansowych i Formule E. Francuz jest przyszłością F1 i wskutek pechowych zdarzeń znalazł się w tym roku poza stawką. W przyszłym sezonie powróci do regularnego ścigania już jako kierowca Renault.

Czytaj także: Robert Kubica chwali zmiany w F1 w roku 2021

Na tym tle Robert Kubica jawi się jako super-rezerwowy. Nawet jeśli jego występy w barwach Williamsa w sezonie 2019 pozostawiły znak zapytania, to nadal mowa o kierowcy, który stawał na podium F1 i przez wielu uważany był za talent dekady. To sprawia, że tak naprawdę w tej chwili przygarnęłaby go większość ekip F1. Bo niewykluczone, że Kubica ciągle ma to czym zachwycał w latach 2006-2010. Tyle że fatalna forma Williamsa i podejście brytyjskiego zespołu do 34-latka zamazały obraz.

ZOBACZ WIDEO: Orlen z Robertem Kubicą także poza Williamsem. "Mamy plany. Będziemy dalej w F1"

Ciężki los rezerwowego

Bycie rezerwowym w F1 to dość niewdzięczne zadanie. Trzeba być gotowym, by w każdej chwili wskoczyć za kierownicę samochodu, a tak naprawdę okazje ku temu zdarzają się bardzo rzadko. W ostatnich latach takie sytuacje można policzyć na palcach jednej ręki.

Podczas Grand Prix Węgier w roku 2017 zachorował Felipe Massa i Williams musiał zastąpić go Paulem di Restą. W tym samym sezonie Fernando Alonso wybrał starty w Indianapolis 500 zamiast rywalizacji w Grand Prix Monako. Dlatego McLaren musiał odkurzyć Jensona Buttona i były mistrz świata powrócił na jeden wyścig do F1.

W tym sezonie byliśmy też świadkami zamieszania w Alfie Romeo, gdy Marcus Ericsson został wezwany na Grand Prix Belgii. Z kontuzją nogi na tor Spa-Francorchamps przyleciał bowiem Kimi Raikkonen. Ericsson poświęcił się, stracił szansę występu w wyścigu IndyCar w Stanach Zjednoczonych, by dowiedzieć się, że Raikkonen jest zdolny do występu w zawodach.

Nie każdy ma rezerwowego

Efekt jest taki, że nie każda ekipa posiada rezerwowego. Oficjalnie nie zakontraktowało go chociażby Ferrari. Gdyby któremuś z podstawowych kierowców coś się stało, szansę występu czerwonym samochodem otrzymałby prawdopodobnie Antonio Giovinazzi. Za to Alfa Romeo wezwałaby do boju Ericssona.

Rezerwowym dzielą się też Renault i McLaren, które w tym celu zakontraktowały Siergieja Sirotkina. Niektóre ekipy, jak chociażby Williams, sięgnęły po kierowcę, który nie posiada superlicencji. Dlatego nawet gdyby nagle Robert Kubica zachorował, to Brytyjczycy musieliby szukać zastępstwa gdzieś indziej, najpewniej w Mercedesie. Latifi nie mógłby bowiem pojechać w miejsce Kubicy.

Rezerwowi coraz częściej wnoszą jednak pieniądze do budżetów zespołów, co jest kluczowe dla mniejszych graczy jak Williams czy Haas. Amerykanie są związani w tej chwili z Pietro Fittipaldim, który podobnie jak Latifi nie posiada superlicencji.

Kubica rozchwytywany

O ile w przypadku Latifiego czy Fittipaldiego mowa o kierowcach, którzy jeszcze nie doświadczyli F1, o tyle Kubica ma w niej spore doświadczenie. Poznał samochody F1 różnych generacji, współpracował z kilkoma zespołami. Posiada do tego zmysł techniczny, dzięki któremu potrafi przekazać inżynierom bardzo trafne informacje. Wprost mówili o tym nawet przedstawiciele Williamsa.

Dodatkowo wsparcie Orlenu powoduje, że w tej chwili krótsza jest lista zespołów, które nie podjęły rozmów z polską firmą paliwową, niż tych z którymi toczą się negocjacje. Wbrew temu, co mówił sam Kubica w TVP Sport, prawdziwe były stwierdzenia o nawiązaniu kontaktów m.in. z Alfą Romeo.

Czytaj także: Kłótnia szefów Ferrari i Red Bull Racing

W tej chwili można stwierdzić, że Kubica na pewno nie znajdzie się w Mercedesie, Renault i Williamsie. Pozostałe zespoły to temat otwarty. Daje to dość szerokie pole manewru i możliwość wybrania najlepszej oferty dla Kubicy i Orlenu. Krakowianin oczekuje bowiem okazji do jazdy, a firma z Płocka liczy na jak najlepszą ekspozycję swojego loga i wysokie zwroty marketingowe. Stąd biorą się wyprawy kolejnych delegacji do Warszawy, bo Orlen chce wybadać grunt i sprawdzić każdą możliwość.

Bo nawet jeśli rezerwowy rzadko dostaje okazję do jazdy w F1, to znacznie bardziej potrzebny jest w symulatorze, gdzie po piątkowych treningach może pracować nad ustawieniami samochodu. Kubica nie chce jednak słyszeć o pracy, która ograniczałaby się jedynie do pracy przed monitorem super-komputera. Na szczęście, w stawce F1 są zespoły, które są skłonne mu zaoferować jazdę m.in. w piątkowych treningach. Niektóre mają nawet wolne miejsca w kadrze na sezon 2021, co czyni je jeszcze bardziej atrakcyjnymi.

Dlatego w Orlenie panuje przekonanie, że Kubica i firma wspólnie nadal będą w F1. Nieznana jest tylko nazwa zespołu, z którym podpisana zostanie umowa. Ma ona być sformułowana według schematu 1+1, podobnie jak tegoroczne porozumienie z Williamsem. Wszystko po to, aby każda ze stron zachowała odpowiednią elastyczność i mogła reagować w zależności od rozwoju sytuacji.

Czy praca w roli rezerwowego w sezonie 2020 to krok w tył karierze Roberta Kubicy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×