Do wypadku Roberta Kubicy doszło tuż po rozpoczęciu drugiego treningu F1 przed GP Brazylii. Pierwsze powtórki i analizy telewizyjne wykazały, że kierowca Williamsa minimalnie najechał na białą linię okalającą tor.
Od razu eksperci i dziennikarze sugerowali, że na linii musiała znajdować się woda. - Myślę, że Kubica najechał na białą linię i od razu stracił kontrolę nad samochodem. Wszystko potoczyło się bardzo szybko - powiedział w Sky Sports Karun Chandhok.
Czytaj także: Role w negocjacjach Kubicy z Haasem odwróciły się
Jak się okazało, wody w feralnym trzecim zakręcie było sporo, bo chwilę wcześniej naniósł ją tam Kevin Magnussen. Duńczyk okazał się sprawcą zamieszania, bo chwilę przed Kubicą sam wypadł na pobocze i naniósł wodę na tarki i białą linię.
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"
- W tych warunkach tor wydaje się być suchy, ale krawężniki i tarki potrafią być nadal mokre. To bardzo zdradliwe. Trzeba na to uważać zwłaszcza w szybkich zakrętach - przeanalizował Chandhok w brytyjskiej telewizji.
Czytaj także: Kubica z pełnym uznaniem o Hamiltonie
Kubica wskutek wypadku kompletnie zniszczył model FW42. Siła uderzenia była na tyle duża, że po incydencie u boku Polaka pojawił się samochód medyczny, który zawiózł 34-latka na obowiązkowe badania. Na szczęście nie wykazały one żadnych urazów.
Jeszcze przed rozpoczęciem piątkowych treningów, Adam Burak z Orlenu potwierdził w rozmowie z WP SportoweFakty pozostanie Roberta Kubicy w F1 na sezon 2020. Cały wywiad możesz przeczytać TUTAJ.