F1. Jarosław Wierczuk: GP Brazylii pełne emocji i dramatów. Wbrew nudnemu początkowi (komentarz)

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig F1 na torze Interlagos
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig F1 na torze Interlagos

Początek GP Brazylii był niemrawy i można było spodziewać się, że tak będzie już do końca. Jednak końcówka wynagrodziła kibicom brak emocji. To był jeden z lepszych wyścigów F1 w tym roku. Nie brakowało emocji, nie brakowało dramatów.

Można było zakładać, że GP Brazylii  będzie spokojnym wyścigiem. Można było się sądzić, że Mercedes zdobył już wszystko co było do zdobycia i koncentruje się wyłącznie na przyszłym sezonie, stąd choćby nieobecność Toto Wolffa. Jednak wyścig na Interlagos należał do najbardziej ciekawych w skali sezonu, a końcówka była więcej niż dramatyczna, była sensacyjna.

Kto bowiem przed weekendem postawiłby choćby na drugie miejsce Pierre'a Gasly'ego? Swoją drogą jego euforia po minięciu linii mety, kilka setnych sekundy przed Hamiltonem, najlepiej podsumowała to, co miał do powiedzenia na temat tegorocznych roszad Red Bull Racing i satysfakcji z jaką wiązało się to swoiste odegranie się.

Oczywiście kierowcy Toro Rosso wydatnie pomogło szczęście, ale wynik jest wynikiem, a dla zespołu wręcz historycznym. Toro Rosso ma przecież na koncie raptem jedno zwycięstwo na Monzie w wykonaniu Sebastiana Vettela. Ale po kolei.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica otwarty na starty poza F1. "Chodzi też o rozwój. Chcę się ścigać"

Czytaj także: Wyścig po Roberta Kubicę na ostatniej prostej

Osią całego Grand Prix była walka o trzecią lokatę w klasyfikacji kierowców. Przypomnijmy, że różnice punktowe przed Interlagos były dosłownie minimalne i to w odniesieniu do trzech kierowców - Sebastiana Vettela, Maxa Verstappena i Charlesa Leclerca.

Jakież to skądinąd symptomatyczne. Przed sezonem oraz w jego pierwszej części Vettel odgrywał niemal aktorsko rolę pretendenta do mistrzowskiego tytułu. Im bardziej jego deklaracje i reżyserowany optymizm odbiegały od realnej formy i osiągów samochodu, tym bardziej stawała się ta narracja śmieszną. I teraz ten pretendent, paradoksalnie pomimo wyraźnej poprawy formy zespołu ma duże problemy, aby ukończyć sezon w pierwszej trójce.

A propos poprawy formy. GP USA nie dało nam odpowiedzi na kwestię tak bezpośrednio przedstawioną przez Verstappena, iż Ferrari zwolniło w Stanach, ponieważ przestało oszukiwać w zakresie silników. Wyścig w Teksasie nie był w wydaniu Ferrari wymierny i właśnie dlatego GP Brazylii spełniało podwójną rolę. Wielu fanów liczyło, iż wątpliwości co do uczciwości zespołu zostaną potwierdzone bądź rozwiane.

Nie da się w tym temacie ukryć według mnie jednego. Ferrari w pierwszej części sezonu było pod ogromną presją. Ambitne deklaracje były prologiem dla kolejnych deklaracji, a wyników brakowało. I nagle coś się stało podczas miesiąca przerwy wakacyjnej, bo przecież właśnie od wakacji nastąpiła zupełna transformacja formy Włochów. To też odpowiedzialność spoczywająca na władzach sportu, aby temat definitywnie wyjaśnić i podać do wiadomości, przy czym należy pamiętać, że modyfikacja przepisów nastąpiła przecież bardzo niedawno. Wcześniejsze wykorzystywanie luk regulaminowych nie musiało automatycznie oznaczać oszustwa.

Kulminacją owej walki o trzecie miejsce w punktacji była właśnie końcówka wyścigu. Oczywiście największa dramaturgia wiąże się z kolizją pomiędzy kierowcami Ferrari. To kolejny, niemal symboliczny moment aktualnego sezonu. Napięcie pomiędzy Vettelem a Leclerciem rosło od dawna. Wiele osób wręcz uprzedzało Ferrari, że podejście do zarządzania kierowcami, mając tak ambitną stawkę będzie kluczowe.

I właśnie moim zdaniem tego podejścia zabrakło. Zabrakło twardej ręki Toto Wolffa, który wyraźnie był w stanie ustalić granice w trakcie wieloletniej batalii i otwarcie ostrej, czasem wręcz agresywnej, rywalizacji pomiędzy Hamiltonem a Rosbergiem. Tu nie tylko nie było tak jasno przedstawionych zasad, ale wręcz brakowało zwyczajnej konsekwencji. Mattia Binotto kilkukrotnie zmieniał front względem swoich kierowców zaczynając od przedstawienia Vettela jako wyraźnego numeru jeden w trakcie przedsezonowych testów. Ten status od tamtej pory zmieniał się kilkukrotnie, a to z kolei wpisuje się w dłuższą historię braku konsekwencji w polityce kadrowej w teamie Ferrari.

Żaden z czołowych zespołów nie zmienia w takim tempie swoich szefów. Efekt tych problemów widzieliśmy w niedzielę na Interlagos. Taki incydent, w tak profesjonalnym środowisku jakim jest topowy zespół F1, w końcówce wyścigu, w sytuacji kiedy obaj kierowcy jadą na bardzo wysokich, dobrze punktowanych miejscach jest po prostu niedopuszczalny. Oczywiście jak to często w podobnych sytuacjach bywa, pierwsza reakcja obu kierowców wyklucza jakąkolwiek odpowiedzialność własną. Można powiedzieć - nie ma winnego. Moim jednak zdaniem tym winnym, może pośrednio, ale jednak, jest szef zespołu.

Czytaj także: Kubica obwinia Williamsa za tegoroczne wypadki

Końcówka to również kolizja pomiędzy Hamiltonem a Albonem. Lewis, po dodatkowym pit stopie, na nowych oponach miał wyjątkowo mało czasu na odzyskanie pozycji. Zrobił to, co zrobił i został ukarany przeniesieniem na siódmą pozycję. GP Brazylii to zatem kolejny wyścig w tym sezonie, którego wyniki ogłaszane są nie bezpośrednio po minięciu linii mety.

Nie chcę bronić Hamiltona, ale kara była dotkliwa. Z pewnością jego ruch nie był intencjonalny. Ja bardziej bym się skłaniał do interpretacji tego zdarzenia w kategoriach zwykłego incydentu wyścigowego. Hamilton początkowo bowiem zrównał się z Albonem, będąc po wewnętrznej, a następnie zaczął bardziej hamować nie będąc jednak w stanie wycofać się z manewru. To jedna z niewielu sytuacji, której źródła można szukać w złej taktyce Mercedesa. Tak późny i nieplanowany pit-stop był bowiem błędem i działaniem całkowicie pod wpływem chwili. Jednak koszt nieobecności Toto Wolffa okazał się niemały.

Jarosław Wierczuk

Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.

Strona fundacji Wierczuk Race Promotion

Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku

Źródło artykułu: