Najlepsze pit-stopy Williamsa w GP Brazylii trwały 2,10 i 2,20 s. To tylko jedna strona medalu. Były też postoje kompletnie nieudane, co ekipie słusznie wytknął po wyścigu Robert Kubica.
Od początku roku Williams brylował bowiem w F1 w kwestii pit-stopów. Jak równy z równym z ekipą Roberta Kubicy mógł się mierzyć tylko Red Bull Racing. Dość powiedzieć, że gdyby wynagradzać najszybsze pit-stopy punktami w sposób podobny jak w wyścigach, to Polak znajdowałby się na czele stawki.
Czytaj także: Wyścig po Roberta Kubicę na ostatniej prostej
Jednak ostatnio coś w dyspozycji mechaników Williamsa się zmieniło. W przypadku wyścigów F1 w Meksyku i USA próżno było szukać Roberta Kubicy czy George'a Russella na szczycie klasyfikacji pit-stopów.
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"
Chwilowa zapaść formy, gorszy dzień załogi? Nic z tych rzeczy. Prawdę na ten temat objawił po GP Brazylii kierowca z Polski. - Pit-stopy nam wychodziły w tym sezonie. Zostały jednak zmienione pewne części, by wychodziły jeszcze lepiej. Efekt jest taki, że nawet chłopacy tracą zaufanie - powiedział Kubica w Eleven Sports po incydencie z Maxem Verstappenem (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Przypomnijmy, że podczas wyścigu na Interlagos Kubica został wypuszczony ze stanowiska tuż pod koła nadjeżdżającego Verstappena. Sędziowie orzekli, że to wina kierowcy, bo zespół dał mu odpowiednio wcześniej znać, by wyjechał z boksów, a on sam postanowił pozostać dłużej w miejscu.
Trudno ocenić czym kierowali się stewardzi przy uzasadnianiu decyzji o karze, bo wystarczy prześledzić inne pit-stopy z GP Brazylii, by dojść do wniosku, że Kubica nie zrobił nic złego. Czas reakcji na zielone światło był właściwy, zbliżony do rywali. Gdyby 34-latek ruszył wcześniej, to po prostu przejechałby jednego z mechaników (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Dla Kubicy kara od sędziów nie ma większego znaczenia. I tak nie znajdował się w walce o punkty, więc nic nie stracił. Uzasadnienie decyzji sprawiło jednak, że Williams zaoszczędził kilka tysięcy dolarów, jakie zwykle otrzymuje się w przypadku, gdy FIA orzeka winę zespołu.
Problem leży jednak gdzie indziej, jak słusznie zauważył Kubica. Williams niepotrzebnie zaczął kombinować z pit-stopami. To była jedyna rzecz, jaka wychodziła stajni z Grove w tym roku. Kto i po co wpadł na pomysł, by jeszcze usprawnić pracę mechaników? Czyżby w Williamsie nie znali hasła, że lepsze jest wrogiem dobrego?
Bo możemy chwalić Williamsa za pit-stopy z GP Brazylii, które trwały 2,10 i 2,20 s. Był to drugi i piąty najlepszy wynik w tym wyścigu. Oba miały miejsce na 66. okrążeniu, w samej końcówce rywalizacji.
Jednak łącznie w niedzielę na Interlagos mieliśmy 45 postojów. I niestety, ale Williams też okupował miejsca na końcu stawki w tym zestawieniu. Karny pit-stop Kubicy na 36. okrążeniu, podczas którego odbył on karę pięciu sekund, trwał 8,53 s. Mechanicy mieli też problem z wymianą kół u Polaka na 53. okrążeniu, kiedy to został on w boksach na 4,18 s.
Feralny pit-stop, za który Kubica otrzymał karę, trwał 2,83 s i był to 27. rezultat w całym wyścigu. Jak na tegoroczną formę mechaników Williamsa, była to słabo wykonana wymiana kół. To sprowokowało niebezpieczną sytuację z Verstappenem. Jednak skoro wprowadzono pewne zmiany wśród mechaników, to brakuje im teraz pewności siebie, jak to ujął Kubica. Wystarczyło, aby uwinęli się oni z kołami krakowianina o pół sekundy szybciej, a incydent z Verstappenem nie miałby miejsca.
Kombinowanie z pit-stopami to kolejny kamyczek do ogródka Claire Williams, która zarządza teamem. Należałoby bowiem zapytać, po co zespół zaczął zmieniać coś, co funkcjonowało? Można by to zrozumieć w sytuacji, gdyby w ekipie z Grove wszystko grało jak należy, ale doskonale wiemy, że tak nie jest. Williams w tej chwili ma do rozwiązania bardziej palące problemy niż pit-stopy.
Skupianie się na poprawianiu już dobrze działających pit-stopów i kupowanie nowych części, które mają je usprawnić, to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Przecież w roku 2021 czeka nas rewolucja w przepisach, która ma doprowadzić do tego, że sprzęt odpowiedzialny za pit-stopy będzie identyczny dla wszystkich ekip. Czyżby w Williamsie tego nie wiedzieli?
Czytaj także: Kontrowersyjny pit-stop Roberta Kubicy
Należy dodać, że pit-stopy w Williamsie usprawnił Rob Smedley po dołączeniu do ekipy w roku 2014 i objęciu stanowiska dyrektora ds. osiągów. Brytyjczyka od tego sezonu nie ma już w zespole z Grove i być może właśnie dlatego zabrakło kogoś, kto podpowiedziałby Claire Williams, że nie warto kombinować z formą mechaników.
Inna kwestia jest taka, że co da Williamsowi poprawienie pit-stopów o 0,1 s? Nic. Nawet gdyby Kubicy wymieniono opony w czasie 1,7 s i ustanowiono przy tym nowy rekord świata, to i tak wyjechałby na tor na końcu stawki. Bo momentami model FW42 bardziej przypomina taczkę niż samochód wyścigowy. W Williamsie chyba jednak nie zdają sobie z tego sprawy.