Pierwszy sezon "Drive to survive" miał premierę w marcu 2019 roku. Zabrakło w nim jednak scen z garażów Mercedesa i Ferrari. Oba czołowe zespoły nie wpuściły do siebie realizatorów Netfliksa, tłumacząc to rozproszeniem uwagi podczas walki o tytuł mistrzowski w Formule 1.
Produkcja Netfliksa okazała się jednak sporym sukcesem. Dlatego też dwie czołowe ekipy zmieniły zdanie. Efekt jest taki, że wiosną 2020 roku w kolejnym sezonie "Drive to survive" zobaczymy już, co działo się za kulisami Ferrari i Mercedesa.
Czytaj także: Niemcy przekonani, co do Roberta Kubicy w DTM
- Liberty Media pojawiło się w F1 jako nowy właściciel i wykonują dobrą robotę. Wykonali kilka naprawdę mądrych ruchów. Jednym z przykładów może być produkcja Netfliksa. Wiele osób nie interesowało się F1, ale zaczęli to robić za sprawą "Drive to survive". To był świetny ruch - ocenił w rozmowie z "Autosportem" Louis Camilleri, dyrektor generalny Ferrari.
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"
- Nie jestem pewien, czy komercyjnie udało się z tego wycisnąć maksimum, ale na pewno pozytywnie wpłynęło na zainteresowanie ludzi wyścigami. Jeszcze jakieś 30 lat temu ta ludzka strona w F1, którą prezentował serial, była bardziej widoczna. Z biegiem czasu straciła jednak na znaczeniu - dodał Camilleri.
Czytaj także: Znamy czasy Kubicy z testów DTM
Polskich kibiców bez wątpienia ucieszy to, że w drugim sezonie "Drive to survive" sporo uwagi zostanie poświęcone Robertowi Kubicy. Polakowi i jego powrotowi do F1 poświęcony ma być jeden z odcinków. Producenci Netfliksa byli obecni m.in. w Warszawie, by nakręcić sceny z udziałem krakowianina. Z kolei w Barcelonie przy okazji zimowych testów F1 nagrywano materiał o pasji Kubicy do kolarstwa.