Ostatnie dwa lata były pasmem porażek dla Williamsa, który nie tylko spadł na dno Formuły 1, ale zaczął też mieć problemy z finansami. Doprowadziło to do sytuacji, w której zespół rozgląda się wyłącznie za kierowcami płacącymi za starty.
W rok 2020 Brytyjczycy weszli bez wsparcia Orlenu i Rexony. Obie firmy jeszcze w zeszłym sezonie F1 wpłacały do budżetu zespołu ok. 25 mln euro. Dlatego utrata dwóch kluczowych partnerów była ciosem dla Williamsa.
Czytaj także: Williams ogłosił sukces. Zdąży na 100 proc. na testy
- Sponsoring nie jest łatwy, jest trudny. Wszyscy to wiemy. Nie sądzę, aby jakikolwiek zespół F1 pozyskiwał w sposób gładki nowych partnerów. Nasz model biznesowy w dużej mierze opiera się na darczyńcach i nie jest nam łatwo. I tak jest od lat, a mimo to udaje nam się znajdować nowych partnerów i równoważyć budżet. Dzięki temu możemy robić to, co lubimy - powiedziała Claire Williams, którą cytuje "Motorsport".
ZOBACZ WIDEO Ogromny gest Polaków. Tony mleka w proszku dla dzieci
W ostatnich dniach Williams pozyskał nowych sponsorów związanych z Nicholasem Latifim (Sofina, Lavazza, Royal Bank of Canada) oraz Royem Nissanym. Szacuje się, że mogli oni na konto Brytyjczyków wpłacić ok. 40 mln euro. To powinno uspokoić sytuację w Grove przez jakiś czas.
- Do tego sprzedaliśmy udziały w naszej firmie inżynieryjnej Williams Advanced Engineering, z której dochody trafiały do zespołu F1, aby zrównoważyć budżet. Dlatego nie mam obaw, co do stanu naszych finansów w roku 2020 - dodała Williams.
Czytaj także: Nissany i sponsor z Izraela oficjalnie w Williamsie
Stajnia z Grove musi się szykować na to, że drugi rok z rzędu otrzyma bardzo niską premię finansową z puli F1. To pokłosie fatalnego sezonu oraz ostatniej pozycji w klasyfikacji konstruktorów. Ponadto Williams zdobył w ostatniej kampanii tylko jeden punkt, podczas gdy wysokość nagrody obliczana jest m.in. na podstawie zdobyczy punktowej. W roku 2018 punktów na koncie Williamsa było więcej, bo siedem.