F1: Grand Prix Wietnamu może się okazać klapą. Miejscowa ludność nie kupuje biletów

Twitter / Na zdjęciu: budowa toru F1 pod Hanoi
Twitter / Na zdjęciu: budowa toru F1 pod Hanoi

Wietnam zapłacił fortunę, by znaleźć się w kalendarzu F1. Wybudował w tym celu nawet nowy tor uliczny pod Hanoi. Problem w tym, że lokalni mieszkańcy nie są zbyt zainteresowani wyścigami. W sprzedaży nadal jest mnóstwo biletów.

W tym artykule dowiesz się o:

W tym roku będziemy świadkami pierwszego w historii Grand Prix Wietnamu. Królowa motorsportu zawita do Hanoi, bo władze kraju uznały, że to świetna forma promocji na arenie międzynarodowej. Chociaż wartości kontraktu nie podano do wiadomości publicznej, to według nieoficjalnych informacji, Wietnam płaci za prawo organizacji wyścigu jedną z wyższych stawek w Formule 1.

Problem w tym, że miejscowa ludność nie przepada za motorsportem. - Zajęło nam trochę czasu i wysiłku, zanim wypromowaliśmy ideę wyścigu F1 wśród Wietnamczyków - przyznał w "F1 Maximaal" Le Ngoc Chi, dyrektor generalny Grand Prix Wietnamu.

Czytaj także: Robert Kubica nie trafi do fabrycznego BMW

W tej chwili nadal w sprzedaży jest mnóstwo biletów na wyścig, który ma się odbyć 5 kwietnia. - Większość mieszkańców naszego kraju nie śledzi jeszcze F1, wymaga to pracy i większego poświęcenia. Widzimy jednak efekty naszych działań marketingowych i promocji. Zainteresowanie wyścigiem wzrosło. Sprzedaż biletów poprawia się, ale nadal jest sporo wolnych miejsc - dodał Ngoc Chi.

ZOBACZ WIDEO F1. Dobra zmiana Roberta Kubicy. "Widać same plusy"

Chociaż Wietnam chce poprzez organizację wyścigu F1 promować się na arenie międzynarodowej, to równocześnie liczy, że na trybunach obiektu pod Hanoi będzie się pojawiać głównie lokalna ludność. - Jeśli chcemy utrzymać F1 na dłuższą metę u siebie, musimy polegać na fanach z Wietnamu. Entuzjastyczna i zaangażowana baza kibiców w kraju sprawi, że impreza zyska dodatkowy impuls. Dzięki temu stanie się bardziej atrakcyjna dla sympatyków F1 zza granicy - wyjaśnił Ngoc Chi.

Do Grand Prix Wietnamu zostały już tylko nieco ponad dwa miesiące, a w Hanoi trwają jeszcze prace nad budową toru. Mimo to, dyrektor generalny wyścigu zapewnia, że uda się je skończyć na czas.

Czytaj także: Orlen chwali się imponującymi wynikami

- Wszystko idzie zgodnie z planem. Wyprzedzamy nawet harmonogram. To dobra wiadomość. Zrobiono już większość rzeczy, aby Grand Prix było tutaj możliwe. Pit-lane jest już wybudowane, tor jest niemal ukończony - podsumował.

Źródło artykułu: