F1: pieniądz nie śmierdzi. O tym jak Formuła 1 ignoruje prawa człowieka

Twitter / qiddiya / Na zdjęciu: projekt toru Qiddiya w Arabii Saudyjskiej
Twitter / qiddiya / Na zdjęciu: projekt toru Qiddiya w Arabii Saudyjskiej

W Arabii Saudyjskiej notorycznie łamane są prawa człowieka. Służby tego kraju przyznały się do zabójstwa dziennikarza, a jednak F1 prowadzi rozmowy z Saudyjczykami ws. organizacji wyścigu. Głośno protestuje przeciwko temu Human Rights Watch.

Arabia Saudyjska chce promować się poprzez sport. Tylko w styczniu kraj wydał ponad 100 mln euro, by zorganizować Superpuchar Hiszpanii. Podczas gdy kibice piłki nożnej oglądali w akcji Real Madryt czy FC Barcelona, kierowcy rywalizowali w Rajdzie Dakar. Tegoroczna edycja po raz pierwszy odbyła się w Arabii Saudyjskiej. Na tym nie koniec.

W grudniu w Rijadzie pojedynek o mistrzostwo świata w boksie w wadze ciężkiej stoczyli Anthony Joshua i Andy Ruiz jr. Do tego w lutym odbędzie się najbogatszy wyścig koński w historii - Saudi Cup. Jego stawka to 18 mln euro. Saudyjczycy chcą przejąć też klub piłkarski Newcastle United. Cena? 396 mln euro.

Czas dodać F1 do portfolio

Kraj ze stolicą w Rijadzie chciałby też gościć Formułę 1. W tym celu rozpoczął budowę toru w Qiddiyi. O jego zaprojektowanie poproszono Alexa Wurza, byłego kierowcę Williamsa oraz szefa Stowarzyszenia Kierowców F1. Obiekt ma być gotowy do zorganizowania pierwszych zawodów w roku 2023.

ZOBACZ WIDEO F1. Dobra zmiana Roberta Kubicy. "Widać same plusy"

Ogrom wydarzeń sportowych powoduje, że coraz głośniej protestują organizacje chroniące prawa człowieka. Amnesty International wprost napisało w raporcie, że współpraca federacji sportowych z reżimem w Rijadzie jest "haniebna". Wyścigu F1 w tym państwie nie wyobraża sobie również Human Rights Watch.

- Nie ma argumentów na to, że Formuła 1 udając się do Arabii Saudyjskiej pozytywnie wpłynie na warunki tamtejszej ludności. Przeciwnie, istnieje sporo dowodów na to, że gdzie pojawiła się F1, tam pogorszyła się sytuacja - skomentował Minky Worden, dyrektor Human Rights Watch, którego cytuje "Irish Times".

Prawa człowieka nie interesują F1

Już Bernie Ecclestone pokazał, że prawa człowieka są czymś, co najmniej go interesuje. Gdy rządził F1, podpisywał kontrakty z tymi, którzy oferowali mu największe pieniądze. W końcu to tylko biznes. To właśnie Brytyjczyk doprowadził do tego, że królowa motorsportu pojawiła się w Bahrajnie czy Azerbejdżanie, choć nie są tam szanowane prawa człowieka.

- Z naszych badań wynika, że obecność F1 w tych krajach doprowadziła do nadużyć i sytuacja jeszcze się pogorszyła. Istnieje sporo dowodów na to, że Formuła 1 ignoruje swoje własne przepisy, bo w roku 1995 zobowiązała się przestrzegać praw człowieka. Nie podejmuje jednak żadnych działań, by to zmienić - dodał Worden.

Z takimi zarzutami nie zgadza się F1. "Przez dziesięciolecia ciężko pracowaliśmy, aby pozostawić po sobie pozytywny ślad wszędzie tam, gdzie się ścigaliśmy. Przyczyniliśmy się do osiągania przez kraje korzyści gospodarczych, społecznych i kulturowych" - napisał rzecznik w komunikacie wysłanym do "Irish Times".

"Bardzo poważnie podchodzimy do obowiązków związanych z prawami człowieka. Wyjaśniamy to wszystkim organizatorom wyścigów. Wierzymy, że uczestniczenie przez nie w globalnym wydarzeniu sportowym jest czymś dobrym" - dodał.

Arabia Saudyjska się zmienia, ale czy na pewno?

Liberty Media, obecny właściciel F1, chce coraz dłuższego sezonu. Dlatego Arabia Saudyjska, skoro oferuje 45 mln euro rocznie za wyścig, może być pewna miejsca w kalendarzu. Kraj chce w ten sposób promować pozytywne reformy i otwierać się na Zachód. Od niedawna kobiety w tym kraju mogą np. prowadzić samochód.

Nie zmienia to faktu, że w więzieniach znajduje się sporo aktywistów, którzy walczą o prawa człowieka. - Odnotowaliśmy pozytywne reformy w tym kraju, ale duże imprezy sportowe maskują prawdziwą sytuację w Arabii Saudyjskiej. F1 nie powinna podpisywać kontraktu, dopóki państwo nie uwolni torturowanych - stwierdził Worden.

Dyrektor HRW wskazał nazwy kilku więzień, w których znajdują się dyskryminowani przez reżim. Nie oczekuje jednak, aby ktoś z F1 się tam wybrał i przekonał, w jakich warunkach żyją więźniowie. Bo to nierealne.

O tym, że pieniądz nie śmierdzi najlepiej świadczy fakt, że F1 jest bliska podpisania umowy sponsorskiej wartości 58 mln euro rocznie z saudyjskim Aramco. To gigant paliwowy, który według raportu Instytutu Klimatycznego znajduje się na czele listy firm, które odpowiadają za największą emisję szkodliwych gazów. To wszystko w sytuacji, gdy F1 postanowiła, że od roku 2030 będzie… neutralna węglowo pod względem emisji dwutlenku węgla.

- F1 musi sobie zadać pytanie, czy zabójstwo i pocięcie na kawałki dziennikarza Jamala Khashoggiego z "Washington Post" przez saudyjskich agentów jest zgodne z wolnością słowa i prasy. To bardzo prosta sprawa. Bo Arabia Saudyjska przyznała się do tego morderstwa - zakończył Worden.

Czytaj także:
Williams ma nowego sponsora

Wyróżnienie dla Roberta Kubicy

Komentarze (2)
avatar
jck
11.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tabloidyzacji F1 w WP ciągdalszy... sieniądze nie śmierdzą... dobrze że nie "pieniążki" nie śmierdzą , zawsze może bć gorzej... 
avatar
steffen
10.02.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Skoro Chiny czy Rosja mogły organizować Igrzyska Olimpijskie to co tam F1 w jakiejś Arabii, choćby i nawet Saudyjskiej.