Włochy są państwem najbardziej dotkniętym koronawirusem w Europie. Według ostatnich informacji, w tym kraju doszło do prawie 6 tys. zarażeń groźną chorobą. Wywołała ona też co najmniej 233 zgony. Dlatego rząd zdecydował się na drastyczne kroki - obejmuje on odcięcie od świata wybranych regionów i zakaz podróży dla tamtejszej ludności.
W nowym dekrecie rządowym znalazły się m.in. zapisy o drakońskich karach za złamanie kwarantanny. Każdy kto wjeżdża lub też opuszcza regiony objęte restrykcjami, musi się zatem liczyć z poważnymi konsekwencjami.
Problem dla Ferrari, Pirelli i MotoGP
W regionach objętych kwarantanną mieszka we Włoszech ponad 14 mln osób. Z punktu widzenia motorsportu, kluczowe jest zamknięcie okolic Modeny, gdzie swoją siedzibę ma Ferrari. Wprawdzie część personelu włoskiego zespołu rozpoczęła już podróż do Australii na pierwszy wyścig Formuły 1, ale nie wiadomo jak wielu pracowników zostało jeszcze na miejscu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Zakaz podróżowania dotyczy też okolic Mediolanu, a tam z kolei mieści się siedziba Pirelli, czyli oficjalnego dostawcy opon dla F1. W Lombardii działa też główna fabryka Monster Energy Yamaha MotoGP, a w Pesaro i Urbino zamieszkuje Valentino Rossi.
Restrykcjami nie objęto z kolei okolic Bolonii, gdzie swoją siedzibę ma rywalizujące w MotoGP Ducati. Oznacza to, że włoski team może spać spokojnie. Przynajmniej na razie. Podobnie jak Alpha Tauri. Zespół F1 ma bazę w Faenzie w rejonie Rawenny, który również nie jest objęty kwarantanną.
Należy jednak przypomnieć, że ostatnio Ross Brawn mówił, że jeśli jakakolwiek ekipa będzie mieć problem z dotarciem na wyścig F1, to ten po prostu się nie odbędzie. Dyrektor sportowy F1 wykluczył możliwość, w którym na polach startowych zabrakłoby choć jednego teamu. Należy oczekiwać, że podobne podejście zastosuje MotoGP.
Kubica spokojny. Na razie
Robert Kubica chroni swoją prywatność i dba o to, by żadne szczegóły jego życia codziennego nie wychodziły na zewnątrz. Wiadomo jednak, że przed laty Polak zakupił dom w Toskanii i tam spędza większość wolnego czasu.
W tym rejonie też zanotowano przypadki zarażenia koronawirusem, ale jest ich stosunkowo mało, więc Toskania nie została objęta kwarantanną. Dlatego w tej chwili Kubica nie powinien mieć problemów z opuszczeniem kraju. To ważne chociażby ze względu na czekający nas wyścig Formuły 1 Australii oraz testy DTM w Niemczech. Sytuacja jest jednak dynamiczna i może się zmienić w każdej chwili.
Władze Włoch umożliwiają uchylenie zakazów podróży w przypadku osób, które mają ku temu ważne powody. Nie wiadomo jednak, czy podróżowanie na wyścig F1 czy MotoGP uzna się za wystarczająco "ważny".
Motorsport dotknięty koronawirusem
Włochy są jednym z ważniejszych krajów dla wyścigów samochodowych i motocyklowych. Jednak jeszcze przed wprowadzeniem ostrych restrykcji w tym kraju, motorsport zaczął odczuwać skutki epidemii koronawirusa.
Formuła 1 odwołała Grand Prix Chin, jakie zaplanowano na 19 kwietnia. Formuła E była zmuszona zrezygnować z wyścigu w Państwie Środka, a ostatnio identyczną decyzję podjęła względem zawodów zaplanowanych w Rzymie. Z kolei MotoGP zrezygnowało z rundy w Katarze, a Grand Prix Tajlandii przesunięto na jesień. Znak zapytania dotyczy teraz Grand Prix Ameryk w amerykańskim Austin.
F1 twierdzi, że jej sezon ruszy zgodnie z planem, czyli 15 marca. Australia póki co wpuszcza na swój teren Włochów, ale muszą oni przechodzić bardziej restrykcyjne kontrole na lotniskach.
Być może rząd w Melbourne pójdzie jednak śladem Bahrajnu, który w niedzielę podjął decyzję o rozegraniu wyścigu F1, ale przy pustych trybunach. Byłby to ogromny cios dla Australijczyków, bo bilety na rundę na torze Albert Park sprzedawały się jak świeże bułeczki i spodziewano się frekwencyjnego rekordu.
Czytaj także:
Kubica zasłużył na kolejną szansę w lepszym bolidzie
Glock gotów pomóc Kubicy w DTM