Rozwój talentu Maxa Verstappena sprawił, że Holandia zakochała się w Formule 1, co doprowadziło w ostateczności do remontu toru Zandvoort i powrotu Grand Prix Holandii do kalendarza F1 po 35-letniej przerwie. Tyle że pandemia koronawirusa zmieniła plany organizatorów.
W czwartek F1 poinformowała o odwołaniu holenderskiego wyścigu, który w kalendarzu wpisany był na 3 maja. - W dniu rezygnacji Bruno Briunsa nie powinnyśmy byli rozmawiać w ogóle o sporcie - powiedział telewizji NOS Jan Lammers, szef Grand Prix Holandii.
Lammers miał na myśli wydarzenia z holenderskiego parlamentu, w którym odbyła się dyskusja na temat COVID-19. W trakcie jej trwania minister zdrowia zasłabł podczas przemówienia, a następnie podał się do dymisji.
ZOBACZ WIDEO EURO 2020 przesunięte o rok. Zbigniew Boniek zabrał głos! "To jedyna rozsądna decyzja"
- Prawie zapracował się na śmierć, bo musiał walczyć z pandemią koronawirusa i jej następstwami. Dlatego Grand Prix w Zandvoort nie ma teraz w ogóle znaczenia. Mielibyśmy więcej kłopotów, gdyby zawody odbyły się 3 maja. Rozgrywanie wyścigu w tych warunkach byłoby nierozsądne, wręcz nieetyczne - dodał Lammers.
Pandemia koronawirusa sprawiła, że w sierpniu w F1 nie będziemy mieć tradycyjnej przerwy wakacyjnej i być może wtedy uda się rozegrać niektóre z odwołanych wyścigów. Nie wiadomo jednak, czy Holendrzy zgodzą się na taki termin.
- Jak realistyczna jest to w ogóle wizja? Czy fani powinni chcieć takiego rozwiązania? Aby wyścig mógł się odbyć w sierpniu, najpóźniej w lipcu musielibyśmy się uporać z koronawirusem. Czy to realne? My chcemy, by ludzie przyjeżdżali do nas będąc zdrowi, pozytywnie nastawieni. Czy to jest realne w sierpniu? - stwierdził Lammers, który zwrócił też uwagę, że wskutek pandemii mocno ucierpiał holenderski biznes. Tymczasem to tamtejsze firmy wyłożyły środki na organizację F1.
Zandvoort jest położone tuż nad morzem, dlatego w sierpniu miasto i okolice mogą być pełne turystów, co nie sprzyja rozegraniu wyścigu F1 w tym terminie. Tamtejsze hotele mogą nie być w stanie przyjąć tysięcy kibiców, którzy przyjechaliby oglądać królową motorsportu.
- Patrzymy na F1 na torze Zandvoort pod kątem tego roku, ale też przyszłego. Nikt nie ma kryształowej kuli. Nikt nie wie, kiedy zapanujemy nad wirusem i czy kiedykolwiek to się wydarzy. Dlatego nie możemy nic zagwarantować - skomentował w "Algemeen Dagblad" Robert van Overdijk, szef toru Zandvoort.
Czytaj także:
Sergio Perez zmartwiony sytuacją spowodowaną koronawirusem
Wymiana kierowców pomiędzy Renault a Ferrari?