To miał być najdłuższy sezon w historii Formuły 1. Jeszcze kilka miesięcy temu szefowie Liberty Media z dumą prezentowali kalendarz składający się z aż 22 wyścigów. Tyle że pandemia koronawirusa sprawiła, że wszelkie założenia są nieaktualne. Ze względu na COVID-19 odwołano już osiem rund i kilku z nich nie uda się już rozegrać w późniejszym terminie.
Szefowie F1 robią wszystko, by pokonać kryzys. W sierpniu nie będziemy mieć tradycyjnej przerwy wakacyjnej, a sezon ma potrwać nawet do końca grudnia. Formuła 1 wierzy, że dzięki temu uda się rozegrać 15-18 rund.
W realizację tych planów kompletnie nie wierzy Marc Surer. - Zaplanowano 22 wyścigi, a będziemy mieć szczęście jak uda się rozegrać połowę z nich - skomentował były kierowca na łamach "Speedweeka".
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Zdaniem Szwajcara, epidemia koronawirusa nie wyhamuje tak szybko, aby rozegranie tak dużej liczby rund było możliwe. Już teraz wiele wskazuje na to, że do inauguracji sezonu dojdzie najwcześniej pod koniec czerwca we Francji. To nie jest jednak przesądzone, bo w tym kraju przybywa chorych na COVID-19.
- Jedenaście wyścigów wystarczy. To pozwoliłoby zaklasyfikować sezon jako mistrzostwa świata. Zgodnie z przepisami, aby to było możliwe, trzeba ośmiu rund - przypomniał Surer.
- Słyszałem, że pan Carey planuje zorganizować w tym roku od 15 do 18 wyścigów. To jednak kompletnie nierealne - podsumował 68-latek.
Czytaj także:
Brytyjskie zespoły F1 zamykają swoje fabryki
Lando Norris wyśmiał George'a Russella