Koronawirus uderzy finansowo w zespoły Formuły 1, zwłaszcza te mniejsze. Muszą być one gotowe na to, że otrzymają znacznie mniejsze premie finansowe od F1. Wysoce prawdopodobne jest też zmniejszenie przelewów od sponsorów. Część z nich może wpaść bowiem w tarapaty finansowe.
FIA razem z właścicielem F1 chcą pomóc poszkodowanym ekipom, obniżając limit wydatków. Ten od roku 2021 miał wynosić 175 mln dolarów. Federacja naciska jednak na to, by był niższy. Ma przy tym pełne wsparcie mniejszych graczy - Alfy Romeo, Williamsa czy Haasa.
"Nie" temu pomysłowi mówi Ferrari. Według "Corriere della Sera", Włosi zwracają uwagę na to, że nie da się w ciągu kilku miesięcy tak drastycznie zmniejszyć wydatków bez wyrzucania setek pracowników na bruk. W tej chwili stajnia z Maranello potrafi bowiem na F1 wydawać rocznie kwoty przekraczające 400 mln dolarów.
ZOBACZ WIDEO: Prezes Orlenu o wspieraniu sportowców. "Nie chodzi tylko o wizerunek i biznes"
"Wydaje się, że argument Ferrari podnosi też Red Bull. Nieco mniej zdecydowany w tej sprawie jest Mercedes, bo właściciel tej marki sam przeżywa problemy" - napisali w swoim artykule dziennikarze Daniele Sparisci i Giorgio Terruzzi.
Według włoskiej prasy, brytyjskie zespoły F1 są w stanie znacznie lepiej poradzić sobie z nagłym zwolnieniem sporej części pracowników, co wynika z tamtejszych przepisów i prawa pracy.
Do tej pory pandemia koronawirusa sprawiła, że ekipy F1 były w stanie porozumieć się, co do najważniejszych kwestii. Odłożono o rok chociażby rewolucję w przepisach, do której ostatecznie dojdzie dopiero w sezonie 2022. Zamrożono też rozwój wybranych elementów, dzięki czemu teamy zaoszczędzą nieco pieniędzy.
Czytaj także:
Koronawirus szansą dla Orlenu, by mieć zespół F1
Koronawirus nie powstrzyma Aston Martina