Koronawirus uderza w przemysł motoryzacyjny i Formułę 1. Ze względu na pandemię nowy sezon F1 nie ruszył i nie wiadomo kiedy rywalizacja zostanie wznowiona. Obecnie w królowej motorsportu trwa przerwa wakacyjna, która zmusza zespoły do zamknięcia fabryk przez co najmniej 35 dni.
W przypadku Ferrari ten termin wkrótce minie, bo włoska ekipa zamknęła swój zakład już 14 marca. W najbliższych dniach Włosi nie otworzą jednak fabryki w Maranello, bo zabronił im tego rząd.
Jako że na półwyspie Apenińskim walka z koronawirusem trwa w najlepsze, władze kraju przedłużyły szereg restrykcji. Dotyczą one m.in. zamknięcia wybranych zakładów. Dlatego też co najmniej do 3 maja praca w fabryce Ferrari nie zostanie wznowiona.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Piłkarze przeznaczyli fortunę na walkę z epidemią. "Ci wielcy stanęli na wysokości zadania"
Włoskie prawo pozwala w tym okresie na pracę zdalną, co bez wątpienia Ferrari postara się wykorzystać. Ekipa ma jednak utrudnione zadanie, bo nie jest w stanie pracować w symulatorze ani tunelu aerodynamicznym.
Ferrari zachowało się przy tym inaczej niż zespoły F1 z siedzibą w Wielkiej Brytanii. Włosi odstąpili od pomysłu tymczasowej redukcji zatrudnienia, by w ten sposób zaoszczędzić środki.
Konkurencja z Wysp zaczęła tymczasowo zwalniać pracowników, wykorzystując przepisy wprowadzone w tym kraju przez rząd Borisa Johnsona. W Wielkiej Brytanii to państwo będzie przez trzy miesiące opłacać pensje personelu McLarena, Williamsa, Haasa, Racing Point i Renault, ale w kwocie nie wyższej niż 2,5 tys. funtów miesięcznie. Niewykluczone, że wkrótce z tego programu pomocowego skorzystają też Mercedes i Red Bull Racing.
Czytaj także:
Przygoński: Wielu bagatelizowało problem koronawirusa
Renault też ogranicza zatrudnienie w F1