Chociaż od opublikowania planu wznowienia sezonu Formuły 1 minęło już kilka dni, to szefowie królowej motorsportu nadal nie przedstawili szczegółów. Nie wiemy nic, poza tym że pierwszy wyścig miałby się odbyć na początku lipca w Austrii. F1 chce się ścigać w Europie do początku września, stopniowo przenosząc się później do Azji i Ameryki. Tyle że Liberty Media nie podało terminów pojedynczych wyścigów ani też państw-gospodarzy.
- Formuła 1 powinna być w stanie zorganizować bez problemów co najmniej osiem wyścigów w tym roku. Kwestią do rozwiązania jest to, czy zespoły z siedzibą we Włoszech będą mogły wszędzie dotrzeć. Czy Pirelli, jako firma z Włoch, będzie w stanie przyjechać i dostarczyć opony do wszystkich lokalizacji? - powiedział w "Sunday Express" Bernie Ecclestone, były szef F1.
Problem w tym, że ledwie osiem wyścigów w kalendarzu to za mało, by wyłonić mistrza świata. Umowa z FIA zobowiązuje właściciela F1 do zorganizowania co najmniej dwunastu rund. Pozostałe kontrakty sponsorskie czy telewizyjne z kolei wymuszają odjechanie co najmniej 15 Grand Prix, aby zagwarantowane środki zostały wypłacone w 100 proc.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Mistrz olimpijski jest strażakiem. Zbigniew Bródka opowiedział o pracy w czasach zarazy
- Gdybyśmy mieli sezon składający się z ośmiu wyścigów, to jedynie stracilibyśmy pieniądze. Koszty podróży i logistyki byłyby większe od przychodu - powiedział anonimowo w "Auto Motor und Sport" jeden z szefów zespołu F1.
Formuła 1 ciągle celuje w liczbę 18-19 wyścigów w tym sezonie. Wszystko będzie jednak uzależnione od tego, czy świat wygra walkę z koronawirusem. - Niektórzy twierdzą, że musimy mieć 18 rund, aby mówić o tym, że mamy pełnoprawnego mistrza świata, itd. Kiedy ja zaczynałem się ścigać, to w roku 1980 mieliśmy 11 wyścigów. Potem liczba wzrosła do 15-16. Nawet gdyby obecny sezon miał liczyć 11-12 Grand Prix, to nadal może być wspaniały - ocenił we francuskim Canal+ Alain Prost, były mistrz świata F1, a obecnie dyrektor Renault.
Według nieoficjalnych informacji, w Europie tylko trzy kraje miałyby gościć królową motorsportu. Mowa o Austrii, Wielkiej Brytanii i Węgrzech. W każdym z tych przypadków doszłoby do wyścigów bez udziału publiczności. Do tego w tych miejscach kierowcy rywalizowaliby dwukrotnie, dzięki czemu na Starym Kontynencie łącznie mielibyśmy sześć rund F1.
Czytaj także:
BMW mogło zdobyć mistrzostwo z Kubicą
COVID-19 nie może się znów pojawić w padoku F1