Grudniowa zamiana maszyn była pomysłem Monster Energy, bo firma od lat wspiera Valentino Rossiego i Lewisa Hamiltona. Dlatego w grudniu na torze w Walencji, po zakończeniu sezonu MotoGP i Formuły 1, obaj mistrzowie mieli okazję do wspólnej zabawy.
O ile dla Rossiego jazda samochodem F1 nie była nowością, bo przed laty testował on kilkukrotnie model Ferrari, o tyle Hamilton po raz pierwszy wsiadł na motocykl z MotoGP. Jak się okazało, 35-latek od razu chciał wykorzystać pełnię mocy. Wywołało to natychmiastową reakcję Yamahy, bo ta zaczęła się obawiać o zdrowie i życie Hamiltona.
- To był miły dzień. Wszyscy myśleli, że to był jedynie dzień marketingowy, ale tak nie było. Valentino był w stanie naprawdę solidnie potrenować za kierownicą Mercedesa. Hamilton był na torze o samym poranku i musieliśmy go powstrzymywać od jazdy, bo była godz. 9 rano i asfalt był zimny - zdradził w "Motorsporcie" Massimo Meregalli, menedżer Monster Energy Yamaha MotoGP.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski założył maseczkę i... popełnił błąd. Celowo
- Z kolei Valentino przyjechał na tor za późno i musieliśmy zmienić cały program. Lewis chciał jeździć jak najwięcej, ale powiedzieliśmy mu, że w grudniu w Walencji nie da się wyjechać na obiekt wcześniej jak o godz. 11 - dodał Meregalli.
Hamilton nie ukrywa, że jest wielkim fanem motocykli. Okazjonalnie jeździ na nich na torach wyścigowych, ale zdarzało mu się też pojawiać na maszynie w padoku F1. Swego czasu we współpracy z MV Agustą opracował nawet specjalny model jednośladu.
Nie jest też tajemnicą, że podczas grudniowej "zamiany" Hamilton nie ustrzegł się błędu i zanotował upadek. Miało to być konsekwencją dość agresywnej jazdy ze strony aktualnego mistrza świata F1. Równocześnie Yamaha kilkukrotnie zwracała uwagę Brytyjczykowi, by nie przesadzał z szaleństwem na torze.
- Nie chcieliśmy, aby stała mu się krzywda. Dlatego zależało nam na tym, aby wyjechać na tor w najlepszych możliwych warunkach. Do tego daliśmy mu tryb pracy silnika na deszczowe warunki i opony, których normalnie byśmy nie używali - podsumował Meregalli.
Czytaj także:
McLaren nie żywi urazy do Carlosa Sainza
Russell zazdrości kolegom lepszej sytuacji