Wraz z końcem sezonu 2020 wygasa umowa Lewisa Hamiltona z Mercedesem. Jeszcze na początku roku, zanim rozpoczęła się pandemia koronawirusa, media pisały o rekordowych żądaniach finansowych aktualnego mistrza świata Formuły 1. Hamilton miał zażądać w nowej umowie ok. 60 mln dolarów za sezon.
Kryzys wywołany koronawirusem sprawił, że aktualnemu mistrzowi świata F1 trudno będzie uzyskać taką pensję. Na dodatek ostatnio coraz częściej z Mercedesem łączony jest Sebastian Vettel, który po sezonie pożegna się z Ferrari.
Zdaniem Davida Coultharda, plotki na temat Vettela są specjalną zagrywką ze strony Mercedesa. - Mercedes uwielbia Lewisa, ale zespół i Toto Wolff są biznesmenami, a nie instytucjami charytatywnymi. To nie jest tak, że podczas negocjacji powiedzą mu "Lewis, kochamy cię. Masz tu czek in blanco, wpisz kwotę jaką chcesz, a my ustalimy jak ci ją zapłacić" - powiedział były kierowca McLarena i Red Bull Racing w rozmowie z oficjalnym serwisem F1.
ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"
- Mercedes będzie dążyć do tego, by zapłacić Hamiltonowi jak najmniej, bo sami muszą uważać, jak duże kwoty wkładają w ten biznes. Za to Hamilton będzie chciał dostać jak najwięcej. Proste - dodał Coulthard.
Obecny kontrakt ma gwarantować Hamiltonowi ok. 45-50 mln dolarów za sezon, ale został on podpisany w czasach finansowego prosperity. Obecnie w F1 coraz mocniejsza jest tendencja do obniżania wydatków. Dlatego może się okazać, że 35-latek będzie musiał się pogodzić z mniejszymi zarobkami w kolejnych sezonach.
Dodatkowo Mercedes jest obecnie jedynym zespołem F1 z czołówki, który ma wolne miejsca na sezon 2021. Hamilton nie ma już szans na transfer do Ferrari czy Red Bull Racing, co dodatkowo komplikuje jego sytuację w negocjacjach.
Czytaj także:
Nowy terminarz DTM na ukończeniu
Silverstone może stracić 29 mln funtów