Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że zarządcy toru Silverstone zarobią fortunę na koronawirusie. Brytyjczycy postawili twarde warunki i zażądali kilkunastu milionów euro za zorganizowanie wyścigów Formuły 1 pod koniec lipca. Role się odwróciły, bo w normalnych czasach to tory i miasta płacą za prawa do Grand Prix.
Tyle że z powodu koronawirusa wyścigi muszą się odbywać bez udziału publiczności, a żaden z obiektów nie zamierza dokładać do interesu. F1 była skłonna zapłacić torowi Silverstone nawet ok. 20 mln euro za lipcowe wyścigi. Wszystko storpedował jednak rząd Borisa Johnsona.
Rząd Wielkiej Brytanii nie tylko wprowadził 14-dniową kwarantannę dla wszystkich wjeżdżających na Wyspy, ale też nie zwolnił z obowiązku izolacji pracowników F1. W efekcie Silverstone ma się pożegnać z wyścigami królowej motorsportu w tym roku.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"
Telewizja ITV News dotarła do listu, jaki do akcjonariuszy i części kibiców napisał John Grant. Prezes stowarzyszenia British Racing Driver Club, które jest właścicielem Silverstone, wprost poprosił w nim, aby nie oddawali oni biletów zakupionych na tegoroczne Grand Prix Wielkiej Brytanii.
Jak się okazało, firma finansuje swoją bieżącą działalność głównie ze środków pochodzących ze sprzedaży biletów na rundy F1. Wejściówki znajdowały się w sprzedaży od lipca 2019 roku i sprzedano ich już kilkadziesiąt tysięcy. Dość powiedzieć, że przed rokiem wygraną Lewisa Hamiltona na Silverstone na żywo śledziło 140 tys. osób - najwięcej w historii.
Według ITV News, jeśli wszyscy fani zażądają zwrotu pieniędzy za zakupione bilety, to Silverstone będzie musiało znaleźć w trybie pilnym aż 29 mln funtów. "Jeśli nasi akcjonariusze i członkowie naszego klubu zakupili jakieś bilety i są nam w stanie pomóc, to byłoby mile widziane, gdyby to zrobili. Jeśli zachowają swoje wejściówki, wspomogą nas finansowo" - napisał Grant w liście.
"Obecnie mamy gotówkę na kontach, mamy wsparcie banku. Do tego korzystamy z różnych programów rządowych. Jednak podobnie jak inne duże firmy, musimy bardzo ostrożnie podchodzić do wydatków, minimalizować koszty i oszczędzać gotówkę" - dodał Grant.
Czytaj także:
Valtteri Bottas rozpoczął rozmowy z Renault
FIA nie boi się weta Ferrari