Jak poinformował "Financial Times", we wtorek dojdzie do trzęsienia ziemi w Aston Martinie. Z rolą dyrektora generalnego pożegna się Andy Palmer, a jego następcą zostanie Tobias Moers. Do tej pory Moers szefował działem AMG w Mercedesie. Gazeta poprosiła Palmera o komentarz do zmian, ale Brytyjczyk odmówił udzielenia jakichkolwiek wypowiedzi.
Rzecznik prasowy Aston Martina stwierdził jedynie, że firma "dokonuje przeglądu swojej kadry zarządzającej". "Kolejne komunikaty zostaną opublikowane we właściwym momencie" - dodano w oświadczeniu.
Palmer nadzorował Aston Martina od roku 2014 i początkowo brytyjska firma osiągała sukcesy, ale w zeszłym roku sytuacja się zmieniła. Producent sportowych i luksusowych samochodów zaczął generować ogromne straty, wartość jego akcji spadła o 90 proc. W efekcie nowym właścicielem Aston Martina został Lawrence Stroll i to kanadyjski miliarder pociąga teraz za sznurki.
ZOBACZ WIDEO: Prezes Orlenu o wspieraniu sportowców. "Nie chodzi tylko o wizerunek i biznes"
Kanadyjczyk jest też właścicielem zespołu Racing Point w Formule 1, który od roku 2021 zostanie przemianowany w Aston Martina. W królowej motorsportu nie brakuje też spekulacji, że Stroll ma chrapkę na ekipę Mercedesa w F1, gdyby Niemcy postanowili opuścić stawkę po sezonie 2020.
Mianowanie na nowego szefa Aston Martina osoby, która pełniła do tej pory jedną z kluczowych funkcji w Mercedesie tylko podsyci plotki. Zwłaszcza że Stroll posiada też przyjacielskie relacje z Toto Wolffem, szefem Mercedesa w F1. Kontrakt Wolffa z niemiecką ekipą wygasa po sezonie 2020 i nie brakuje spekulacji, że miliarder z Kanady namawia Austriaka na transfer do Aston Martina. Na dodatek Wolff parę tygodni temu kupił pakiet akcji brytyjskiej firmy.
Mercedes do tej pory nie potwierdził swojego pozostania w F1 po sezonie 2020. Co więcej, kontrakty Lewisa Hamiltona i Valtteriego Bottasa ciągle nie zostały przedłużone, a wygasają z końcem roku. Dlatego dla Niemców to idealny moment na bezbolesne opuszczenie stawki i sprzedaż zespołu innemu inwestorowi.
Czytaj także:
Vettel straszakiem na Hamiltona
Kubica i Alonso byliby problemem Ferrari