W połowie marca Formuła 1 próbowała zorganizować Grand Prix Australii, ale po tym jak koronawirusa wykryto w szeregach McLarena, pojawił się ogromny chaos i ostatecznie wyścig F1 odwołano w atmosferze skandalu. McLaren wycofał się bowiem z rywalizacji, a część ekip nalegała na kontynuowanie weekendu.
Wydarzenia z Australii sprawiły, że F1 miała nad czym myśleć. Ostatecznie królowa motorsportu odwołała szereg kolejnych wyścigów i zaczęła myśleć nad nowym kalendarzem. W lipcu będziemy świadkami wznowienia sezonu - pierwsze dwie rundy odbędą się na austriackim Red Bull Ringu.
- Osoba, u której potwierdzono zakażenie koronawirusem, nie doprowadzi już do odwołania wyścigu. Zachęcamy wszystkie zespoły do wprowadzenia specjalnych procedur. Jeśli ktoś otrzyma wynik dodatni, to będziemy mieć możliwość poddania go kwarantannie w hotelu i zastąpienia innym pracownikiem - wyjaśnił w rozmowie z oficjalnym serwisem F1 Chase Carey.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski założył maseczkę i... popełnił błąd. Celowo
- Niektóre rzeczy musielibyśmy omówić i przemyśleć, bo jest szereg pytań na zasadzie "a co, jeśli…". Na pewno zespół, który z powodu zakażeń nie będzie chciał jechać w wyścigu, nie doprowadzi do jego odwołania. Nie jest to jednak miejsce, abym rozmawiał tu o konsekwencjach. Stanowisko jest jednak jasne. Nawet jeśli któryś kierowca zakazi się koronawirusem, to po to zespoły F1 mają rezerwowych, aby z nich skorzystać - dodał szef F1.
Tym samym na znaczeniu rośnie rola Roberta Kubicy w Alfie Romeo. Polak był kontraktowany jako rezerwowy i miał za zadanie rozwijać głównie symulator w fabryce Hinwil. Trzeba mieć bowiem świadomość tego, że rezerwowy bardzo rzadko dostaje szansę jazdy w wyścigach F1 - ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w połowie 2017 roku, gdy w Williamsie chorego Felipe Massę zastąpił Paul di Resta.
Ryzyko wystąpienia koronawirusa w padoku sprawia, że każdy z rezerwowych będzie musiał być gotowy do jazdy. W przypadku Kubicy sytuacja jest o tyle skomplikowana, że łączy on pracę dla Alfy Romeo w F1 z jazdą w DTM. Kalendarz obu serii miał mieć ledwie trzy kolizje przez cały rok 2020. Za sprawą koronawirusa będzie ich jedna znacznie więcej, bo F1 i DTM ruszą mniej więcej w tym samym momencie i będą rywalizować bez przerwy.
Dodatkowo kierowców F1 obowiązywać będą podwyższone rygory sanitarne, co może uniemożliwiać Kubicy przemieszczanie się z F1 na DTM w ciągu jednego weekendu.
- Istnieje rygorystyczny zestaw wytycznych. Prawdopodobnie w tej chwili liczy on jakieś 80-9 stron. Znajdziemy tam wszystko - począwszy od tego, jak podróżować na wyścig F1, w jaki sposób przebywać w hotelach, jakie procedury obowiązują na torach, jak i gdzie jeść posiłki, gdzie chodzić do toalet, itd. - wyjaśnił szef F1.
- Będziemy testować kierowców i pracowników F1 na obecność koronawirusa, zanim wyjedziemy na dany wyścig. Następnie co dwa dni znów będziemy robić badania. Stworzyliśmy procesy na wypadek wykrycia pozytywnego przypadku. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to się może wydarzyć. Dlatego musimy być przygotowani. Chcemy też odpowiednio monitorować i śledzić sytuację, kierowców. Mamy dwie opcje na to - zdradził Carey.
Czytaj także:
F1 ma problem z kalendarzem. Wyścigi tylko w Europie?
Wyścigi F1 nie trafią do kanałów otwartych