Robert Kubica jest obecnie kierowcą rezerwowym w Alfie Romeo. Podobna sytuacja miała miejsce w roku 2018 w Williamsie. Wtedy krakowianin przez cały sezon nie dostał okazji do występu w wyścigu F1. Fakt jest bowiem taki, że rezerwowi bardzo rzadko zastępują etatowych zawodników.
W sezonie 2020 sytuacja może ulec zmianie za sprawą koronawirusa. Formuła 1 podjęła decyzję, ze wykrycie COVID-19 w padoku nie będzie odwoływać wyścigów. Jeśli któryś kierowca otrzyma pozytywny wynik testu, zostanie zastąpiony przez rezerwowego.
Kubica może skorzystać na pechu Kimiego Raikkonena czy Antonio Giovinazziego, ale stara się o tym nie myśleć. - Myślę, że nie ma to za bardzo znaczenia. Moja rola jest dokładnie taka sama. Nasi podstawowi kierowcy - Kimi i Antonio - są ludźmi i tak samo ja jestem człowiekiem, więc to, co może przydarzyć się im, może spotkać także mnie - powiedział 35-latek w rozmowie z Mikołajem Sokołem opublikowanej na sokolimokiem.com.
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"
Rezerwowy Alfy Romeo podkreślił tym samym, że jego nastawienie się nie zmienia i jest takie same jak przed pandemią. - Ja nikomu nie życzę problemów ze zdrowiem i na całą sytuację patrzę cały czas tak samo, przez pryzmat mojej roli i pracy, a nie zwiększonego prawdopodobieństwa czy ryzyka, że ktoś może zostać zakażony. Będę gotowy do jazdy tak samo, jak przed epidemią - dodał Kubica.
Koronawirus wywrócił jednak mocno do góry plany Kubicy związane z rokiem 2020. Polak miał być właśnie w trakcie najtrudniejszego sezonu w swojej karierze, bo łączenie pracy w F1 z jazdą w DTM nie jest zadaniem łatwym. Z powodu COVID-19 rywalizacja w obu seriach została wstrzymana i ruszy dopiero w lipcu i sierpniu.
Kubica wskazał przy tym jedną zauważalną różnicę w swoim życiu przed i po pandemii. - Większość podróży odbywa się samochodem, czyli przemieszczenie się między krajami zajmuje znacznie więcej czasu. Dawno nie stałem w kolejce na granicy - ostatnim razem chyba za czasów kartingu, czyli dwadzieścia lat temu - a teraz mi się to zdarzyło - stwierdził krakowianin, który ostatnio na kołach musiał udać się na tor Nurburgring na testy DTM.
Polski kierowca jest też świadom tego, że w związku ze zmianami w kalendarzu F1 i DTM łączenie startów w obu seriach stało się jeszcze trudniejsze. - Mam nadzieję, że oba moje zespoły, obaj pracodawcy, zrozumieją sytuację. Same weekendy nie są problemem, poza pokrywającymi się terminami, ale poza weekendami też mam sporo zajęć dla ekip czy sponsorów poza torem - powiedział Kubica.
Czytaj także:
Wypadku Zanardiego można było uniknąć
Robert Kubica może liczyć na profesjonalistów