Przed GP Austrii kierownictwo Ferrari zapowiadało, że postanowiło zmienić w sposób drastyczny koncepcję modelu SF1000, ale z powodu koronawirusa nie udało się zakończyć wszystkich prac i pakiet poprawek będzie gotowy dopiero na GP Węgier (19 lipca). Fatalne tempo bolidu w ostatnim wyścigu F1 sprawiło jednak, że Włosi zmienili plany.
W GP Austrii Charles Leclerc i Sebastian Vettel plasowali się pod koniec pierwszej dziesiątki, a tempo Ferrari momentami było gorsze od Racing Point czy nawet McLarena. Wprawdzie Leclerc ostatecznie ukończył wyścig na drugim miejscu, ale to konsekwencja wpadek innych kierowców.
Ferrari poinformowało, że zmieniło plany i sporą część aktualizacji przywiezie już na GP Styrii (12 lipca). Jeśli wybranych części nie uda się wyprodukować przed najbliższym weekendem, to pojawią się one w bolidzie przy okazji GP Węgier (19 lipca).
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"
W specjalnym komunikacie Włosi podkreślili, że poprawki nie sprawią, iż nagle zespół będzie na czele stawki F1, ale "dają one nadzieję na poprawę pozycji".
Dodatkowo, biorąc pod uwagę, że GP Styrii odbędzie się na tym samym torze co GP Austrii, Ferrari zyska okazję do porównania zachowania nowych części w identycznych warunkach.
- Wiemy, że mamy wiele do zrobienia. Z pewnością nie jesteśmy na pozycjach, jakie powinien zajmować taki zespół jak Ferrari i musimy natychmiast reagować. Musimy się poprawić w każdym aspekcie. To oczywiste. Cieszę się, że reakcja jest natychmiastowa, że ekipa pod wodzą Mattii Binotto tak ciężko pracuje. Tu nie chodzi tylko o najbliższy wyścig, ale też przyspieszenie prac rozwojowych na kolejne tygodnie - oznajmił w specjalnym komunikacie Louis Camilleri, dyrektor generalny Ferrari.
- Szybkie przygotowanie poprawek to odpowiedź zespołu, który pozostaje zjednoczony i zakasał rękawy, by stawić czoła problemom. Nie płaczemy z powodu słabszej formy. Jesteśmy na początku nowego cyklu z długoterminowym planem. Wszelkie niepowodzenia z pewnością nie zmienią wybranego przez nas kursu i mam pełne zaufanie do Mattii - dodał Camilleri.
Wypowiedź szefa Ferrari bez wątpienia uspokoi nastroje w Maranello, bo po słabiej inauguracji sezonu F1 pojawiły się sugestie, że Mattia Binotto powinien stracić stanowisko dowodzącego w ekipie Ferrari.
Czytaj także:
Alex Zanardi przeszedł kolejną operację
Sebastian Vettel w ogniu krytyki