W sensie sportowym powrót Roberta Kubicy do Formuły 1 zakończył się niepowodzeniem, bo Polak regularnie przegrywał rywalizację z Georgem Russellem, a Williams nie dał mu w ogóle szansy, by zaprezentować choć ułamek tych umiejętności, jakimi zachwycał świat F1 w roku 2010, tuż przed wypadkiem rajdowym.
Kubica i jego marzenie o powrocie napędzane były tym, że wypadek w Ronde di Andora zabrał mu najlepsze lata kariery. Krakowianin chciał udowodnić światu, że mimo ograniczeń fizycznych potrafi się nadal ścigać, co po części udowodnił. Podczas gdy krytycy twierdzili, że nie przejedzie pierwszego zakrętu, czy też nie poradzi sobie z ciasnymi torami, on właśnie w takich realiach czuł się najlepiej, bo maskowały one niedyspozycje bolidu Williamsa.
Krótko po powrocie Kubicy mamy kolejny sensacyjny comeback, ale jakże inny. W roku 2021 w stawce F1 znów zobaczymy Fernando Alonso. Czy ruch Hiszpana ma sens? Dlaczego jego sytuacja jest inna od Kubicy?
ZOBACZ WIDEO: Kolarstwo. Tour de Pologne pierwszym wyścigiem etapowym w sezonie. "Zgłaszają się wielkie nazwiska!"
Jaki będzie powrót Alonso?
Formuła 1 widziała już wiele powrotów. Chociażby ten Roberta Kubicy, ale również Michaela Schumachera. Niemiec w roku 2006 żegnał się ze stawką jako kierowca Ferrari, ale wrócił do niej w sezonie 2010 w barwach Mercedesa. Trzyletnia przerwa w startach w połączeniu ze słabszą dyspozycją teamu sprawiła, że "Schumi" w niczym nie przypominał żywej legendy F1. Dla niemieckiego zespołu nie wygrał ani jednego wyścigu. Po raz kolejny pożegnał się z mistrzostwami w roku 2012.
- Nigdy nie powinien był wracać - przypomina co rusz w kolejnych wywiadach Willi Weber, były menedżer Schumachera, który właśnie z tego powodu pokłócił się z podopiecznym i zakończył z nim współpracę. Efekt jest taki, że obecnie Weber nie ma nawet prawa odwiedzać schorowanego Schumachera.
Były jednak też powroty udane. Chociażby Niki Lauda porzucił F1 w roku 1979, bo miał dość słabych wyników Brabhama, a wolny czas poświęcił na rozwój biznesów niezwiązanych z motorsportem. Gdy jednak kilka lat później pojawiła się propozycja McLarena, nie wahał się ani chwili. Ze stajnią z Woking związał się w sezonie 1982, a dwa lata później po raz kolejny świętował tytuł mistrzowski w F1.
Do historii przeszedł też wyczyn Alaina Prosta, który w sezonie 1991 był kierowcą Ferrari. Gdy zrozumiał, że w barwach włoskiej ekipy nie zostanie po raz kolejny mistrzem świata, wziął sobie rok przerwy od ścigania. Do stawki wrócił w sezonie 1993 jako reprezentant Williamsa. Dodatkowo zapewnił sobie w kontrakcie gwarancję, że jego zespołowym partnerem nie może być odwieczny rywal - Ayrton Senna. Efekt? Prost w roku 1993 po raz czwarty został mistrzem świata i definitywnie rozstał się z F1.
Czy Alonso dźwignie się na wyżyny?
Przypadek Alonso jest o tyle dziwny, że odchodził on z F1 po sezonie 2018, bo miał dość jazdy w środku stawki. Dlatego nie da się go zestawić chociażby z Kubicą, który wyleciał z królowej motorsportu nagle wskutek wypadku. Hiszpan zarzekał się, że wróci do rywalizacji tylko w przypadku otrzymania oferty z czołowego zespołu. Renault takim nie jest i nie będzie w roku 2021.
Oczywiście, Alonso i Renault wiąże wspaniała historia. To właśnie we francuskim zespole zdobywał mistrzowskie tytuły w latach 2005-2006. - Z ogromnymi emocjami wracam do ekipy, która dała mi szansę na początku kariery i również teraz stwarza mi okazję rywalizacji na najwyższym poziomie - oświadczył 38-latek.
Ruch Alonso można by zrozumieć, gdyby w roku 2021 dochodziło do rewolucji w przepisach F1. Jednak z powodu pandemii koronawirusa została ona opóźniona w czasie o jeden sezon. Dlatego w przyszłym roku w stawce zobaczymy te same bolidy co obecnie. Dla Renault oznacza to ciąg dalszy jazdy w środku stawki.
Alonso po powrocie będzie się mógł bić maksymalnie o szóste, siódme miejsce w wyścigu. Jak szybko wrócą frustracje, które kierowca z Oviedo przeżywał podczas okresu jazdy w McLarenie? Jak szybko były mistrz zacznie do siebie zrażać współpracowników, wygłaszając mało pochwalne komentarze przez radio?
Alonso niczym Hamilton?
Hiszpański kierowca najpewniej liczy, że po jednym słabszym roku, w sezonie 2022 Renault odnajdzie się w nowych przepisach i będzie należeć do czołówki F1. - Mam jasne zasady i ambicje. Zespół je podziela. Ostatniej zimy Renault dokonało sporego postępu, a to sprawia, że osiągnięcie wysokich celów w roku 2022 jest możliwe - oświadczył Alonso.
- Mam doświadczenie, którym chcę się podzielić z wszystkimi. Z inżynierami, mechanikami, kolegami z drużyny. Renault chce wrócić na podium i ma ku temu środki. Ja też tego chcę - dodał były mistrz świata F1.
Pod tym względem sytuację Fernando Alonso można porównać do Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk w roku 2013 zdecydował się na sensacyjny transfer do Mercedesa. Wtedy wielu pukało się w czoło i dziwiło, czemu Hamilton porzuca McLarena. Tyle że wtedy nikt nie mógł jeszcze wiedzieć, jak wielkie pieniądze włożył Mercedes w przygotowanie się do rewolucji technicznej, do której doszło w sezonie 2014. Od tego momentu Niemcy są niepokonani w F1, a Hamilton zdobył pięć z sześciu tytułów mistrzowskich.
Może Alonso też wie coś, o czym my nie wiemy? Może fabryka w Enstone pod wodzą Marcina Budkowskiego właśnie kwitnie, aby być gotową na rok 2022? Tego dowiemy się jednak najwcześniej za kilkanaście miesięcy. Wcześniej, jeszcze w sezonie 2021, będziemy musieli się pogodzić z widokiem Alonso w środku stawki.
Czytaj także:
Vettel nie odmówiłby Red Bullowi
Russell chce zmienić zespół