Przy okazji GP Austrii fotoreporterzy złapali Sebastiana Vettela na rozmowie z kierownictwem Red Bull Racing. Kierowca Ferrari złamał tym samym reżim sanitarny, bo obecne regulacje zabraniają interakcji z członkami konkurencyjnych zespołów Formuły 1. Dodatkowo Vettel w trakcie rozmowy nie miał założonej maseczki na twarzy, a jest to obowiązkowe w padoku toru F1.
Po tygodniu od GP Austrii wyszło na jaw, że Charles Leclerc również złamał przepisy, bo Monakijczyk po zakończeniu wyścigu wrócił do swojego domu. Tymczasem FIA i F1 wymagały od kierowców, by zostali w Spielbergu i ograniczyli kontakt ze światem zewnętrznym.
- Instrukcje dla Charlesa i Sebastiana są jasne. Musimy jednak jako zespół poświęcić jeszcze więcej uwagi protokołowi sanitarnemu, tak aby kierowcy się do niego stosowali. Wiem jak ważne jest to, że w ogóle możemy być w Austrii i się ścigać w tym roku - powiedział "The Race" Mattia Binotto, szef Ferrari.
ZOBACZ WIDEO: Kolarstwo. Tour de Pologne pierwszym wyścigiem etapowym w sezonie. "Zgłaszają się wielkie nazwiska!"
- Musimy surowo przestrzegać tego, co znajduje się w protokołach sanitarnych, nawet jeśli jest to uciążliwe. Musimy być bardziej skoncentrowani. Obaj nasi kierowcy zrozumieli, że zrobili coś złego. Jestem pewien, że w przyszłości taka sytuacja nie będzie mieć miejsca - dodał Binotto.
Zgodnie z Kodeksem COVID-19, kierowcy są wpuszczani do padoku tylko mając negatywny wynik na obecność koronawirusa, przy czym badanie nie może być starsze niż cztery dni. Zachowanie dystansu, konieczność noszenia maseczek czy też brak interakcji z innymi ekipami działają, bo do tej pory Formuła 1 uniknęła zakażeń koronawirusem.
Przed GP Austrii wykonano ponad 4 tys. testów i wszystkie dały wynik negatywny. Przed GP Styrii doszło do ponad 4,5 tys. badań i ponownie wszystkie były negatywne.
Czytaj także:
Kubica zastąpi Giovinazziego? Odniósł się do plotek
Rosjanie chcą wyścigu F1 z kibicami