Mattia Binotto siedzi na gorącym krześle. Przyszłość szefa Ferrari jest mocno niepewna w związku z formą, jaką prezentuje zespół na starcie sezonu 2020. Nowe dyrektywy techniczne sprawiły, że silnik Włochów mocno wyhamował względem zeszłego roku, a dodatkowo model SF1000 ma problemy z aerodynamiką.
Jakby tego było mało, Binotto musi zarządzać kryzysem wywołanym zakończeniem współpracy z Sebastianem Vettelem. Niemiec opuści Ferrari po sezonie 2020, a padok F1 plotkuje na temat kulis i przyczyn tej decyzji. Włosi mają stawiać na Charlesa Leclerca, który w GP Styrii… wjechał w Vettela już na pierwszym okrążeniu.
Wściekły Vettel, skruszony Leclerc
- Nie spodziewałem się, że Leclerc będzie czegoś szukać w trzecim zakręcie - powiedział Vettel w Sky Sports po GP Styrii, które zakończyło się dla niego na pierwszym okrążeniu. Ostrzejszych słów użył w rozmowie z RTL. - W końcu eksperci są po mojej stronie - rzucił do dziennikarza, wyrzucając z siebie emocje z ostatnich miesięcy, kiedy to wielokrotnie krytykowano go za liczne błędy.
ZOBACZ WIDEO: Stadion RKS-u Okęcie zalany przez ulewy i strażaków. "Przy wsparciu miasta zaoferowaliśmy pomoc"
22-letni Leclerc wiedział po wyścigu, że niepotrzebnie się podpalił i ponosi 100 proc. odpowiedzialność za zepsucie Ferrari wyścigu w Austrii. - Szukanie wymówek nie ma sensu. Jestem rozczarowany swoją postawą. Schrzaniłem. Spisałem się bardzo źle, zawiodłem zespół. Mogę tylko przeprosić, choć to nie wystarczy. Postaram się wyciągnąć wnioski z tej sytuacji, tak byśmy wrócili silniejsi w kolejnych wyścigach - powiedział Leclerc w Sky Sports.
- Na pewno tego nie potrzebowaliśmy. Wyrzuciłem do kosza wysiłek całej ekipy. Mój manewr był zbyt optymistyczny - dodał Leclerc.
Tymczasem Vettel po wyścigu nawet nie chciał rozmawiać z szefem Ferrari. To tylko pokazuje, że Ferrari płonie od środka. Obie strony będą musiały się jednak tolerować aż do końca sezonu, bo nikt sobie nie wyobraża wyrzucenia czterokrotnego mistrza świata F1 w trakcie trwania kampanii.
Szef Ferrari gasi pożar
Ferrari przywiozło na GP Styrii aktualizacje, które miały poprawić tempo modelu SF1000. Za sprawą wewnętrznej kolizji zespół stracił szansę, by porównać jak spisują się bolidy po zamontowaniu nowych części. Zwłaszcza że rywalizacja odbywała się na tym samym torze, na jakim tydzień wcześniej organizowano GP Austrii.
- Nie uzyskamy już odpowiedzi na ten temat, nie zbierzemy danych do porównania. Mogę tylko powiedzieć, że w piątek czułem, że bolid sprawuje się lepiej. Chcieliśmy sprawdzić jak poprawi się tempo dzięki tym nowinkom - powiedział Vettel dziennikarzom.
Sytuację starał się opanować Binotto. - Nie sądzę, aby kierowcy mieli coś do powiedzenia po tym wyścigu. To był najgorszy sposób na zakończenie trudnego weekendu - powiedział szef Ferrari w Sky Sports, nawiązując do nieudanych treningów i kwalifikacji do GP Styrii.
- Nie będę obwiniać kogokolwiek, nie będę rzucać oskarżeniami. Musimy zachować jedność. W fabryce mamy odpowiednich ludzi, dzięki którym możemy szybko osiągnąć postęp - zauważył Binotto.
Ferrari po GP Styrii spadło na piąte miejsce w klasyfikacji generalnej F1. Tak nisko notowane nie było od lat. To najlepiej pokazuje, jak duży jest kryzys w Maranello. Cała sytuacja z GP Styrii udowadnia też, że w jednym zespole nie da się pomieścić dwóch samców alfa. Jeśli szukać jakiegoś światełka w tunelu dla Ferrari, to jest nim zakończenie funkcjonowania duetu Leclerc-Vettel po sezonie 2020.
Drama at Turn 3 on the opening lap as Vettel and Leclerc collide!
— Formula 1 (@F1) July 12, 2020
Vettel has rear wing damage and the Safety Car is now on track #AustrianGP #F1 pic.twitter.com/L6EGIiy6dG
Czytaj także:
GP Węgier. Surowe kary dla Brytyjczyków
Sebastian Vettel znów dementuje plotki na swój temat