Formuła 1 negocjuje obecnie zasady Porozumienia Concorde z wszystkimi zespołami, bo obecny kontrakt wygasa po sezonie 2020. Właściciel królowej motorsportu chce, aby nowe zasady były bardziej sprawiedliwe - równy ma być podział nagród finansowych, co ma skończyć z dominacją Mercedesa, Red Bull Racing i Ferrari nad resztą stawki.
O ile kilka zespołów, jak Ferrari czy McLaren, wyraziło gotowość podpisania nowego Porozumienia Concorde, o tyle swój sprzeciw wyraził Mercedes. Niemcy zapowiedzieli, że nie parafują dokumentu w wyznaczonym terminie - do 12 sierpnia 2020 roku.
- Jasno daliśmy do zrozumienia, że cieszymy się ze sprawiedliwego podziału środków finansowych. Zgadzamy się na to, by każdy miał szansę dostać odpowiednią nagrodę za swój sukces. Jednak jesteśmy największą ofiarą nowej propozycji. To my stracimy najwięcej. Ferrari zachowało część przywilejów. Red Bull zbalansuje sobie sytuacje, bo ma jeszcze zespół Alpha Tauri, a my ucierpimy najbardziej - powiedział "Motorsportowi" Toto Wolff, szef zespołu z Brackley.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w takiej roli kolegi Roberta Lewandowskiego z Bayernu jeszcze nie widziałeś. Poszło mu świetnie
- Czuję, że to Mercedes najbardziej przyczynił się do rozwoju tego sportu przez ostatnie lata. Nie tylko jesteśmy niezwykle konkurencyjni, ale mamy jeszcze kierowcę, który jest globalną marką (Lewis Hamilton - dop. aut.). Uważamy, że podczas tych negocjacji nie byliśmy traktowani tak, jak powinniśmy być - dodał Wolff.
Austriak zdradził, że w wielu kwestiach rozmowy Mercedesa z Liberty Media, właścicielem F1, są otwarte. Niemcy nie zgadzają się na proponowane kwestie handlowe czy sportowe. - Dlatego nie czujemy się gotowi do podpisania Porozumienia Concorde - stwierdził.
W odpowiedzi na słowa Wolffa Formuła 1 wydała komunikat, w którym oświadczyła, że nie zamierza ulegać naciskom jednej z ekip. "F1 zaangażowała się we współpracę z wszystkimi zespołami, wysłuchała ich opinii i konstruktywnej krytyki. Ta umowa jest ważna dla przyszłości naszego sportu, dla wielu naszych kibiców. Posuwamy się do przodu w jej sprawie i nie będziemy niczego opóźniać" - czytamy w oświadczeniu F1.
To oznacza, że Mercedes ma tylko kilka dni na parafowanie porozumienia. Czy to zrobi? - To zależy od woli drugiej strony. Jeśli będzie chciała usiąść przy stole, zajmie się pewnymi tematami, przedyskutuje je, to może znajdziemy kompromis. To można szybko załatwić. Jednak na razie nie widzę takiego podejścia u nich - podsumował Wolff.
Mercedes ma być zły na F1 za to, że Ferrari zachowało m.in. prawo weta, które pozwala Włochom blokować niekorzystne dla nich zmiany w królowej motorsportu. Ponadto firma zachowa bonus finansowy za to, że ma ogromne znaczenie historyczne dla F1 i jako jedyna ekipa startuje w niej od debiutanckiego sezonu.
Mercedes stoi na stanowisku, że obecnie ma równie duże znaczenie dla F1 jak Ferrari, na co wskazują ostatnie sukcesy firmy z Niemiec. Od roku 2014 jest ona niepokonana w F1 i wykreśliła już z kart historii kilka rekordów, które należały do Ferrari.
Czytaj także:
Robert Kubica ma złe wieści
DTM. Kibice wracają na trybuny