F1. Toto Wolff chce zahamować wojnę ws. Racing Point. Działa jako mediator

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Toto Wolff
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Toto Wolff

W F1 trwa afera związana z Racing Point, który skopiował szereg części z zeszłorocznego Mercedesa i złamał przepisy. Rywale domagają się surowych kar. Do gry w roli mediatora wkroczył Toto Wolff, szef Mercedesa.

W piątek sędziowie FIA nałożyli na Racing Point karę w wysokości 0,4 mln euro oraz zabrali tej ekipie 15 punktów. To konsekwencja złamania regulaminu sportowego Formuły 1 - zespół skopiował elementy tylnego układu hamulcowego z zeszłorocznego bolidu Mercedesa. Jednak nadal może z nich korzystać do końca sezonu 2020, co wywołuje kolejne kontrowersje.

Kilka zespołów chce odwołać się od piątkowej decyzji FIA i zamierza domagać się surowszej kary dla Racing Point. Ekipa Lawrence'a Strolla twierdzi zaś, że jest niewinna i również chce apelować. Istnieje zatem ryzyko, że sprawa trafi do Międzynarodowego Sądu Apelacyjnego FIA.

Toto Wolff, szef Mercedesa, walczy o to, aby tak się nie stało. Austriak zapowiedział działanie w roli mediatora, aby załagodzić spór obu stron. - Nie sądzę, aby ktokolwiek był zainteresowany kontynuowaniem tego konfliktu w nieskończoność, by chciał pójść do sądu. Minie miesiąc czy dwa, zanim prawnicy zapoznają się ze sprawą. Dlatego wygra pragmatyczność - powiedział w Sky Sports szef Mercedesa.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Natalia Maliszewska zaręczyła się na Majorce

- Wszyscy na razie są uparci, ale na pierwszym spotkaniu trochę się posunęliśmy do przodu. Zostaje czekać, czy faktycznie dojdzie do odwołań ze strony konkurencji, czy uzna ona, że nie warto iść tą drogą. Przecież Racing Point został już ukarany - dodał Wolff.

Według informacji "Motorsportu", kilka ekip ma jednak pewne obawy związane z Wolffem i Mercedesem. To właśnie Niemcy przekazali kontrowersyjne części Racing Point. Zrobili to na początku stycznia, tuż po tym jak regulamin zabronił korzystania z cudzych elementów układu hamulcowego.

- My nie zrobiliśmy nic złego, Racing Point też nie. Jestem przekonany, że jeśli sprawa trafi do Międzynarodowego Sądu Arbitrażowego, to prawnicy i adwokaci znajdą mocne argumenty na poparcie tej tezy. Jesteśmy dobrze przygotowani na taki wypadek. Nasza reputacja została naruszona w tym przypadku, a jest dla nas bardzo ważna. Jeśli ktoś uważa, że zrobiliśmy coś złego, niech wniesie protest- podsumował Wolff.

Czytaj także:
Fatalne wyniki finansowe Formuły 1 
Czy Sebastian Vettel dokończy sezon w Ferrari?

Komentarze (1)
avatar
Szpiegu
11.08.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Broni własnej doopy, bo jakby się wydało że przekazał Strollowi dokumenty.....