Do fatalnego wypadku Antonio Giovinazziego i George'a Russella doszło w pierwszej części wyścigu Formuły 1 o GP Belgii. Kierowca Alfy Romeo popełnił błąd w zakręcie Fagnes, pojechał za szeroko i najechał na pobocze. Miało to dla niego opłakane skutki, bo Giovinazzi stracił panowanie nad maszyną i rozbił bolid.
Jadący z tyłu George Russell nie miał wielkiego pola manewru, bo nagle zobaczył jak bolid Giovinazziego przelatuje mu przed oczami. Dlatego też kierowca Williamsa postanowił zjechać w lewo i uderzył w bariery ochronne, kompletnie rozbijając swoją maszynę.
- Wow. To było koszmarne. Na szczęście jestem cały - zgłosił po chwili przez radio Russell.
Młody Brytyjczyk może mówić o sporym szczęściu, bo niewiele brakowało, a jedno z odpadających kół trafiłoby w jego maszynę. Russellowi pozostaje się cieszyć z tego, że obecne konstrukcje F1 wyposażone są w system ochronny Halo, który chroni głowę kierowcy.
Bolidy Alfy Romeo i Williamsa rozpadły się wręcz na kawałki, co wymusiło neutralizację, a służby porządkowe musiały wysprzątać zakręt Fagnes na torze Spa-Francorchamps. Na szczęście Giovinazzi i Russell wyszli z wraków swoich maszyn o własnych siłach i nie wymagali interwencji medycznej.
Russel was lucky there pic.twitter.com/HM3oNYzSKD
— (@S1NGHN3SS) August 30, 2020
Czytaj także:
Williams chce pokonać Ferrari w GP Belgii
Lewis Hamilton niczym "Czarna Pantera"
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała