F1. Jarosław Wierczuk: Fatalna sytuacja Ferrari. Trudno dostrzec pozytywy [KOMENTARZ]

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel

Ferrari zanotowało fatalny występ w GP Belgii. Żaden z kierowców tej ekipy nie zdobył punktów. Najwyżej sklasyfikowany zawodnik korzystający z silników włoskiej firmy był dwunasty. I nie był to reprezentant Ferrari, a Kimi Raikkonen z Alfy Romeo.

W tym artykule dowiesz się o:

GP Belgii rozpoczęło się od co najmniej zaskoczenia, jeśli nie szoku, jakim była forma Ferrari. Dla wszystkich jest jasne, że aktualna szybkość czerwonych bolidów pozostawia wiele do życzenia, ale myślę, że tego co Ferrari zaprezentowało w trakcie wolnych treningów nie spodziewał się nikt.

W drugiej sesji team tracił czasowo około 1,3 sekundy w stosunku do swojego wyniku sprzed roku. No, ale rok temu na Spa-Francorchamps... była inna sytuacja. Ferrari wtedy dominowało. Ile się w ciągu tych dwunastu miesięcy zmieniło! To najlepiej pokazuje regres ekipy.

W ostatniej odsłonie przed kwalifikacjami było jeszcze gorzej. Charles Leclerc uzyskał 17. wynik, a Sebastian Vettel... był ostatni. Kwalifikacje dawały trochę więcej nadziei. Oba bolidy przynajmniej przeszły do Q2.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała

W przeciwieństwie do konkurencji, Ferrari było jednym z niewielu teamów, które nie przedstawiło na GP Belgii żadnych znaczących unowocześnień, a im przecież postęp technologiczny przydałby się jak mało komu w stawce. Pisałem nie tak dawno o często spontanicznych ruchach kadrowych we włoskiej ekipie, podejmowanych odgórnie na skutek frustracji i niezadowolenia poziomem wyników. To w pewnym sensie destabilizowało sytuację i wprowadzało strach wśród kadry, która... miała tendencję do unikania odważnych rozwiązań.

Jednak sytuacja w ramach kluczowych osób w strukturze teamu zdaje się zmieniać ze słabej na gorszą. Mając na uwadze zachowanie stabilności zarządzania, mimo wszystko nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak ostatni np. rok działań Mattii Binotto można ocenić pozytywnie czy choćby na porównywalnym poziomie do jego poprzednika – Maurizio Arrivabene. Pamiętajmy, że mówimy o zespole z ogromnymi możliwościami finansowymi, infrastrukturalnymi, z własnym, słynnym torem testowym Fiorano, a nie np. o sprzedanym niedawno Williamsie. No cóż, jak na razie Włochom na pocieszenie zostaje niedawne podpisanie słynnego Porozumienia Concorde i utrzymanie status quo w ramach swoich wpływów w relacji z FIA.

Sytuacja z Ferrari, która osiągnęła swój wyjątkowy, niestety negatywny poziom w Spa-Francorchamps, w której sami kierowcy teamu, mając z pewnością zakaz udzielania krytycznych wypowiedzi nie są w stanie pohamować rozczarowania, iż nie wiedzą czemu, w przeciwieństwie do innych zespołów Ferrari nie ma żadnych unowocześnień nie jest dobra dla Formuły 1. Celnie zauważył to szef ekipy Mercedesa kwestionując właśnie zarządzanie teamu. A raptem za tydzień cykl GP przenosi się do Włoch i nie mówimy tylko o jednym wyścigu. Szkoda.

Wracając do GP Belgii, duże emocje zapowiadały czasy uzyskane przez Valtteriego Bottasa i Maxa Verstappena, którzy zajęli odpowiednio drugą i trzecią pozycję na starcie. Minimalna różnica między tymi kierowcami odpowiada sytuacji punktowej sezonu 2020. To właśnie ci kierowcy walczą o drugą lokatę, ponieważ Lewis Hamilton jest już poza zasięgiem.

W Spa-Francorchamps ta różnica wynosiła ponad 0,5 s. Jest w tym trochę symboliki. Bo przecież kilka ostatnich kwalifikacji pokazało bardzo wysoką formę Bottasa i minimalną różnicę w stosunku do Hamiltona. Fin nie ukrywał od początku sezonu 2020, że ma ambicje walki o tytuł. Na tym etapie jest to już trochę wirtualne. W Spa-Francorchamps mieliśmy kolejne genialne, rekordowe okrążenie Hamiltona, na które Bottas nie znalazł odpowiedzi.

Start jak zawsze w Belgii obiecuje emocje. Po pierwsze bardzo ostry zakręt La Source niemal bezpośrednio za linią startu, a przede wszystkim długa i bardzo szybko prosta Kemmel, tuż za słynnym Eau Rouge. To duży potencjał do wyprzedzania i właśnie dlatego Valtteri Bottas uważał po kwalifikacjach, że jego pozycja startowa jest konkretnie na tym torze idealna. Nie tym razem. Pierwszy przejazd przez prostą Kemmel nie przyniósł w ścisłej czołówce żadnych zmian pozycji. Nie przyniósł takich zmian również ponowny start, po zjeździe samochodu bezpieczeństwa.

Ważniejsze jest jednak to, że po wymianie opon ze średniej mieszanki na twardą strata Verstappena do Mercedesów powiększała się w identycznym tempie. No, ale cóż nie mieliśmy ani ekstremalnych temperatur, jak nie tak dawno w Wielkiej Brytanii, ani pokerowej zagrywki Red Bull Racing. Mam wrażenie, że Max na przestrzeni sezonu jest na minimalnie wyższym poziomie od szybkiego przecież Bottasa, w kwalifikacjach jest w stanie wycisnąć z bolidu te dodatkowe 0,1-0,2 s. i dlatego tak zbliżony był sobotni rezultat obu kierowców, ale w skali całego wyścigu Holender nie może przeskoczyć wyraźnej straty Red Bulla, a to oznacza, że walka o drugie miejsce w klasyfikacji może być bardzo zacięta.

Jarosław Wierczuk

Czytaj także:
Russell przerażony wypadkiem w GP Belgii
Wraz ze sprzedażą Williamsa zakończyła się pewna era w F1

Źródło artykułu: