F1. Lewis Hamilton "smutny, ale niezaskoczony". Jest decyzja ws. zabójstwa Breonny Taylor

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

Lewis Hamilton przy okazji GP Toskanii miał na sobie koszulkę z napisem "Aresztujcie policjantów, którzy zabili Breonnę Taylor". Właśnie oskarżono jednego z funkcjonariuszy, ale nie o zabójstwo 26-latki. Hamilton nie jest zadowolony z tej decyzji.

W tym artykule dowiesz się o:

Lewis Hamilton przed GP Toskanii i później podczas podium miał na sobie koszulkę z napisem "Aresztujcie policjantów, którzy zabili Breonnę Taylor". W ten sposób aktualny mistrz świata Formuły 1 okazał wsparcie rodzinie zastrzelonej na początku roku 26-latki i zaczął domagać się sprawiedliwości.

Tymczasem w środę w Louisville podjęto decyzję o oskarżeniu tylko jednego z policjantów - Bretta Hankisona. Śledczy zarzucają mu strzelanie przez ścianę do sąsiednich mieszkań. Miał on doprowadzić do "trzech przypadków nieumyślnego zagrożenia życia".

"Jestem bardzo smutny, ale też niezaskoczony takim obrotem sprawy. Policji każdego dnia udaje się uniknąć oskarżeń o morderstwa. To musi się skończyć! Breonna była niewinna i nie zasługiwała na to, by ją rozstrzelać i zabić. Gdzie jest sprawiedliwość?! Bo tutaj jej nie ma" - napisał kierowca Mercedesa na Instagramie.

"Boli mnie świadomość, że ktoś został zabity i nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności za to. Wyobraźcie sobie, że to mogła być twoja matka, twój brat, twoja siostra czy przyjaciółka. Życie Breonny było ważne. System powinien był ją chronić, ale do tego nie doszło z powodu koloru skóry. Jestem taki wściekły" - dodał Hamilton.

Decyzja ws. zabójstwa Breonny Taylor wywołała podobne reakcje wśród innych czarnoskórych sportowców. "Jestem zdruzgotany, zraniony, smutny i wściekły. Chcemy sprawiedliwości dla Breonny. Policjant odpowie za strzelanie do ścian jej sąsiadów, a nie za zabranie jej życia" - skomentował w social mediach koszykarz LeBron James.

Przypomnijmy, że Breonna Taylor została śmiertelnie postrzelona 13 marca 2020 roku. Policjanci wtargnęli do jej mieszkania, bo mieli podejrzenia, że w środku znajdują się narkotyki oraz pieniądze pochodzące z ich sprzedaży. Ich sprzedażą zajmował się Jamarcus Glover, były chłopak Breonny. Feralnej nocy doszło do jego zatrzymania.

Podczas akcji policji Breonna Taylor spała. Jej chłopak, Kenneth Walker, usłyszał hałas i uznał, że do mieszkania próbują wtargnąć złodzieje. Dlatego sięgnął po broń i oddał w kierunku funkcjonariuszy strzały. Mundurowi odpowiedzieli wymianą ognią. Łącznie wystrzelili dwadzieścia pocisków, z czego osiem trafiło Taylor. 26-latka zmarła na miejscu.

W mieszkaniu Taylor ostatecznie nie znaleziono narkotyków ani nielegalnych pieniędzy. Broń, z której strzelał chłopak dziewczyny, była w pełni legalna i mężczyzna miał na nią pozwolenie.

Kontrowersje budzi sama interwencja policji. Walker oraz okoliczni sąsiedzi twierdzą, że policja nie dawała żadnych sygnałów i nie informowała o chęci wejścia do mieszkania. Funkcjonariusze bronią się i mówią, że kilkukrotnie pukali do drzwi i prosili o wpuszczenie do wnętrza mieszkania.

Do tragedii Breonny Taylor doszło nieco ponad miesiąc przed zabójstwem George'a Floyda. Uduszenie czarnoskórego mężczyzny przez policjanta wywołało falę protestów w USA i powstanie ruchu Black Lives Matter, który walczy o prawa czarnoskórych. Hamilton stał się jego wielkim orędownikiem.

Również środowa decyzja śledczych, by oskarżyć tylko jednego policjanta z Louisville i to nie bezpośrednio o zabójstwo Breonny Taylor, wywołała w USA falę protestów.

Czytaj także:
Rotacyjny kalendarz wyjściem dla F1
Sergio Perez blisko Haasa

Komentarze (0)