Władimir Putin jest wielkim fanem motorsportu i to on przyczynił się do tego, że w pobliżu Parku Olimpijskiego w Soczi powstał tor wyścigowy, a następnie podpisano kontrakt na organizację GP Rosji w Formule 1. Pierwsza impreza na tym obiekcie odbyła się w roku 2014.
Doszło wtedy nawet do kuriozalnej sytuacji, bo obecność Putina na trybunach przysporzyła szereg problemów... ekipom F1. Rosyjskie służby specjalne włączyły bowiem szereg urządzeń zagłuszających sygnał, przez co zespołom przestała działać telemetria i komunikacja radiowa. Rozwiązanie problemu zajęło nieco czasu.
W tym roku Putin nie weźmie jednak udziału w GP Rosji i nie wręcz nagród najlepszym kierowcom niedzielnego wyścigu. - Nie ma takich planów - powiedział agencji TASS Dmitrij Piesko, rzecznik prezydenta Rosji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sprinterzy w szoku! Tego na mecie nie spodziewali się
Putin wykorzystywał GP Rosji do rozmów biznesowych, czasem spotykał się też z najważniejszymi osobami w świecie motorsportu - chociażby Jeanem Todtem, prezydentem FIA.
Rosyjskie media spekulują, że nieobecność Putina na GP Rosji wynika z trwającej pandemii koronawirusa. FIA i Formuła 1 mocno ograniczyły liczbę osób, które mogą wejść do padoku podczas weekendu wyścigowego. Na dodatek, aby mieć taką możliwość, trzeba najpierw poddać się badaniu na obecność COVID-19 i otrzymać wynik negatywny.
GP Rosji znajduje się w kalendarzu za sprawą Berniego Ecclestone'a. To właśnie on dał się namówić Władimirowi Putinowi do współpracy F1 z Rosją. Ecclestone, chociaż nie rządzi już królową motorsportu, przylatywał do Soczi na zaproszenie Putina. W tym roku, również z powodu pandemii koronawirusa, 89-latka zabraknie w Rosji.
Czytaj także:
Zakaz dla Hamiltona. Koniec z koszulkami antyrasistowskimi
Sergio Perez z umową przedwstępną w Haasie?