Obecnie Ferrari zajmuje dopiero szóste miejsce w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1. Tak źle w Maranello nie było od lat. Słabe wyniki zespołu to nie tylko kwestia źle dobranej koncepcji aerodynamicznej, ale też mało wydajnego silnika, który musiał zostać przeprojektowany, aby spełniać wymogi regulaminowe przed sezonem 2020.
Dodatkowo w stajni z Maranello miały się pojawić pierwsze konflikty. Jak poinformował w podcaście "Pit Talk" dziennikarz Alberto Sabbatini, szef zespołu Mattia Binotto ma nieco inną wizję rozwoju bolidu niż główny projektant Simone Resta.
- Z zespołu docierają głosy, że między Binotto a Restą dochodzi do tarć. Widzieliśmy już pęknięcia w Ferrari przed kilkoma laty, ale różnica polegała na tym, że akurat wtedy w ekipie działo się dobrze, wyniki były niezłe - powiedział Sabbatini.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: błąd sędziego, a za moment potworny nokaut!
Binotto, zanim przed sezonem 2019 objął funkcję szefa Ferrari, zajmował stanowisko dyrektora technicznego. To on przeprowadził restrukturyzację departamentu i poprawił wydajność silnika. Z czasem Binotto miał mieć inne pomysły na dalszy rozwój teamu niż Maurizio Arrivabene, jego ówczesny szef. Właściciele Ferrari postanowili rozwiązać konflikt, wręczając na początku 2019 roku wypowiedzenie Arrivabene i mianując Binotto głównodowodzącym.
Sabbatini w podcaście "Pit Talk" zasugerował, że teraz takie rozwiązanie nie jest brane pod uwagę. - Takie konflikty powinno się rozwiązywać poprzez ocenę osoby trzeciej, niezależnej - dodał dziennikarz "Autosprintu".
Włoch jest świadom tego, że spora część problemów Ferrari to pokłosie zmian w silniku. FIA przed sezonem 2020 prowadziła dochodzenie, które miało wykazać, że zespół z Maranello stosuje nielegalne rozwiązania. Chociaż nie udało się tego udowodnić, to Ferrari podpisało tajne porozumienie z FIA i przeprojektowało jednostkę napędową.
- Nie rozumiem, dlaczego Ferrari nie wykorzystało swojej wagi politycznej i tego, ile znaczy dla F1, aby lepiej poradzić sobie z tą sytuacją. Tak, aby nadal mieli możliwość rozwijania silnika. Todt czy Montezemolo w najlepszych czasach Ferrari nigdy nie pozwoliliby na coś takiego. Prędzej wykorzystaliby swoją charyzmę i politykę, by odrobić część strat jakie ponieśli - podsumował Sabbatini.
Ferrari w ostatnich miesiącach otrzymało bowiem dwa ciosy. Najpierw musiało przeprojektować silnik na polecenie FIA, a następnie wskutek pandemii koronawirusa wprowadzono ograniczenia w rozwoju jednostek i bolidów. Wszystko po to, aby zmniejszyć wydatki w kryzysowych czasach. W efekcie Włosi nie mogą w trybie pilnym poprawić swojego silnika.
Czytaj także:
Było podejrzenie koronawirusa w Alfie Romeo
Niespodziewany transfer Red Bulla?